Parasolki, parasolki…

Jak się okazało, Japonia zamiast standardowych czterech pór roku ma ich 5. Najprzyjemniejsze i najbardziej kolorowe są wiosna i jesień. Zima w zależności od położenia jest bardzo śnieżna lub w ogóle nie śnieżna, a lato wszędzie niesamowicie gorące.  O dodatkowej porze roku Japończycy wolą nie informować obcokrajowców (tak jak nas). Jest to pora deszczowa.

Spore było więc nasze zdziwienie, kiedy pierwszego dnia po przyjeździe deszcz padał średnio co 15 minut. Foki lubią wodę, ale bez przesady. Jednocześnie było niesamowicie gorąco, deszcz nie przynosił żadnego ochłodzenia, a powietrze było ciężkie od wilgoci. Niczego jednak nie świadomi zakupiliśmy parasolkę w najbliższym sklepie (da się je kupić dosłownie wszędzie) i wyruszyliśmy poznawać miasto. Tam dały nam nieco do myślenia wszechobecne udogodnienia dla parasolek.

Na przykład przed wejściem do jednego ze sklepów stało urządzenie, po włożeniu do którego parasolka wychodziła ofoliowana i niecieknąca. W innym sklepie na wózku były rysunki instruujące, gdzie parasolkę należy powiesić. Gdzieniegdzie są też stojaki na parasolki, zamykane na szyfr, jak ten z pracy Foki Oskara, aby uchronić parasolki przed tymi zdesperowanymi, którzy swoje parasolki zostawili w domu.

Co ciekawe, rowerów prawie nikt nie przypina.

Dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że załapaliśmy się na końcówkę pory deszczowej, która trwa około miesiąca na przełomie czerwca i lipca.  Aktualnie jest już po niej, ale Japończycy wciąż nie rozstają się ze swoimi parasolkami. Teraz zapewniają im one ochronę przed słońcem, bo po porze deszczowej nadszedł czas na bardzo gorące lato.

Po 35-stopniowych upałach ma przyjść natomiast pora tajfunów. Już nie możemy się doczekać.

Fauna i flora jest niestety równie tropikalna.  Gdyby ktoś spytał nas, czy robaki są duże, odpowiedzielibyśmy: tak, bardzo.

Wiesz, że jesteś w Japonii, jeżeli przelot ważek przypomina Ci scenę z „Ptaków”. Ciężko oddać perspektywę, ale musicie nam uwierzyć, że rozpiętość ich skrzydeł wynosiła ze dwa metry.

Innym razem naszą drogę przeciął stawonóg, któremu ilości nóg pozazdrościłoby stado stonóg. Niestety nie zrobiliśmy zdjęcia, bo zagroził, że jak spróbujemy to nas złapie, a z taką ilością nóg miał na to spore szanse.

Dziwne robaki spotykamy jednak tylko co pewien czas. Tym co bez wątpienia tworzy klimat Japonii jest wszechobecne, nieustające cykanie. Najwyraźniej Kora się pomyliła – cykady nie są na Cykladach, tylko wszystkie przyjechały do Japonii. Gdybyśmy mieli wyobrazić sobie odgłosy dżungli to dokładnie tak by brzmiały.

A na końcu nasza gwiazda czyli Stefan, którego dzieci już sforsowały siatkę oddzielającą nasz balkon od otoczenia.

Rozmiar Stefana tłumaczy, czemu to na balkonie zostało umiejscowione wyjście ewakuacyjne.

3 Komentarze

  • Rewelacja 🙂
    Jesteście tam naszymi oczami i uszami, więc sobie nie żałujcie i fotografujcie wszystko, co odmienne, zanim Wam się opatrzy. Japonia jest równie egzotyczna dla nas, co my dla nich (vide plaża) 🙂
    Nie mogłam uwierzyć w te dwumetrowe ważki i – voila! – żagnica zielona – „…rząd ważek, Anisozygoptera, obejmuje głównie gatunki kopalne, współcześnie reprezentowany jest przez jedną rodzinę występującą na obszarze Japonii (jej przedstawicielem jest gatunek Epilophlebia superstes). Ważki tego rzędu mają jednakowe skrzydła obu par, u samców oczy położone są tuż obok siebie.” Jak będzie patrzyć Wam prosto w oczy, znaczy – chłopak. Istny Jurassic Park…
    Na fotelu tuż obok mnie zrodziła się pewna teoria spiskowa, przypuszczalnie inspirowana celnym spostrzeżeniem P. o dziwnym wyglądzie Stefana. (Ja myślałam, że po prostu taki trochę spięty, bo nieśmiały.) Otóż wiadomo, technologia zaawansowana, nie potrzeba werbować kelnerów. Szpiegostwo naukowe jednym słowem. Bądźcie czujni!

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.