EXPERIENCE JAPAN #1: Karaoke

Podpite dziewczyny zawodzące szlagiery lat 80-tych przed grupą przypadkowych osób – tak zwykle kojarzymy imprezy karaoke, na które możemy trafić wychodząc „na miasto” w Polsce. A jak wygląda to w Japonii? Zupełnie inaczej, ale najważniejszy element pozostaje bez zmian – zawodzenie…

W Japonii centra karaoke widać już z daleka. To wysokie budynki z kilkunastoma, a czasem nawet kilkudziesięcioma prywatnymi pokojami. To które my odwiedziliśmy, znajdowało się w Dotonbori, czyli najbardziej imprezowej dzielnicy Osaki i było otwarte do 6 rano. Gdyby pokoje się skończyły, na przeciwnym końcu ulicy znajdowało się drugie, identyczne.

Po wejściu i wybraniu jednego z dostępnych pakietów (może open bar?) zostaliśmy skierowani do pokoju numer 203. Mimo że we wszystkich sąsiednich pokojach różne grupy Japończyków zdzierały swoje gardła, na korytarzu ledwo dało się słyszeć muzykę – pokoje są dźwiękoszczelne, więc możesz się czuć swobodnie wyciągając wysokie partie Whitney Houston.

W pokoju czekał już na nas gotowy sprzęt – konsola, dwa mikrofony oraz dwa kontrolery, wyglądające trochę jak ekraniki w samolotach. Kontroler z angielskim menu pozwalał na wyszukiwanie piosenek po tytułach i wykonawcach. Wybór był naprawdę spory, znaleźliśmy nawet Franza Ferdinanda czy Disclosure. Była też lista najpopularniejszych zagranicznych utworów:

Na pierwszym miejscu – jeżeli ktoś nie poznaje – jest przebój z filmu Frozen (czyli Krainy Lodu), który z wszystkich zagranicznych filmów zarobił w Japonii mniej tylko od Titanica. Jeżeli ktoś chce choć trochę zasmakować w japońskim karaoke, to polecamy ten filmik. Na liście wyróżnione są piosenki z teledyskiem. A co jest tłem przy innych piosenkach? STATKI.

Tak naprawdę nie tylko statki, ale zawsze coś kompletnie bez sensu. Tak więc Girlfriend Avril Lavigne śpiewaliśmy patrząc na ulice Waszyngtonu, Arctic Monkeys akompaniowali ujęciom budynków, a podczas Kanye Westa były jakieś krzaki. Na szczęście Poker Face Lady Gagi miało teledysk. Ogólnie tło robiło raczej zabawne wrażenie, ale lepsze to niż biały ekran. Może. Dodatkowym urozmaiceniem były duety – na przykład w Umbrelli Rihanny wstawki Jay-Z wyświetlały się na niebiesko. Można było też na specjalnym panelu regulować głośność mikrofonu i samej muzyki. Oba ustawiliśmy bardzo głośno.

Joysound w którym byliśmy to podobno jedna z najnowocześniejszych sieciówek w Japonii. Na swojej stronie chwali się specjalnymi pokojami z perfekcyjnej jakości sprzętem audio z oryginalną gitarą gibsona, a nawet takimi w których można na żywo transmitować swój występ przez internet. A co jeśli ktoś woli tradycyjne puby karaoke? Zawsze może wynająć 40 osobowy pokój i skrzyknąć nieznajomych na facebooku. Na koniec dowód zaliczenia pierwszego experience – tym razem gościnnie z Foką Melą – Pingwin (?!) Patrycja.

Dane: Joy Sound Dotonbori 2-chome, Osaka
http://shop.joysound.com/shop/joysound-dotonbori2chome/
Cena:
od 780 ¥ (ok. 25 zł) + zamówienie / godzina
Ocena fok: (4,5 / 5)

4 Komentarze

  • Hahah, fajne doświadczenia 🙂 Wrócilibyście jeszcze raz? 😉
    P.S. Ile czasu minęło od Waszego przyjazdu zanim wybraliście się na pierwsze karaoke? Tak z ciekawości 🙂

  • Sami pewnie nie, ale jak ktoś nas odwiedzi to na pewno :). Na pierwszych gości czekaliśmy 8 miesięcy, dlatego też tyle zwlekaliśmy z wizytą na karaoke. Ale już odhaczone ;).

  • Witam,
    Bardzo zainteresował mnie Pana artykuł. Czy miałby Pan chęć podrzucić mi więcej zdjęć z klubu karaoke, jak on wygląda w środku – pomieszczenia (jeśli takowe są ;))

  • Miło nam, że się podobało! 🙂 Niestety nie poiadamy więcej zdjęć z karaoke poza tymi, które zamieściliśmy we wpisie. 🙁

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.