EXPERIENCE JAPAN #14: Ramen

Prawdopodobnie każdy z nas jadł kiedyś tak zwaną zupkę chińską. Niezastąpione danie podczas wyjazdów na camping, niedzieli na kacu oraz dni, kiedy biednemu studentowi zostały w portfelu ostatnie 2 złote. A czy ktoś kiedyś zastanawiał się nad tym, skąd to genialne danie do nas przywędrowało? Oczywiście z Japonii, a jego pierwowzorem był ramen – jedno z najpopularniejszych japońskich dań.

Ramen można określić jako typowy japoński fastfood. Jego główne składniki to rosołowa zupa oraz makaron, ale w zależności od rodzaju można znaleźć ramen z innymi składnikami – różnymi warzywami, kawałkami mięsa lub ryb, wodorostami, czy gotowanymi na twardo jajkami. Rosół przygotowywany jest zazwyczaj na bazie wieprzowiny. Ramen do Japonii przywieźli Chińczycy i to właśnie im zawdzięczamy tę mięsną bazę, ponieważ tradycyjne japońskie zupy były wcześniej przygotowywane zazwyczaj  z wywaru rybnego. Zupę tę zjada się oczywiście pałeczkami – wyjadamy nimi wszystkie składniki, a płyn wypijamy bezpośrednio z miseczki. Nie jest to najłatwiejsze w przypadku długich, śliskich kluchów, ale w Japonii istnieje społeczne przyzwolenie na głośne siorbanie, co nieco ułatwia wciąganie makaronu. Niestety nie da się przy tym chyba uniknąć chlapania rosołem na wszystkie strony, dlatego w wielu restauracjach serwujących ramen montuje się przy ladach szyby oddzielające poszczególne miejsca, aby nie pochlapać siedzących obok osób.

Nie wiedzieć czemu strasznie długo zwlekałam, zanim zjadłam swój pierwszy ramen w Japonii. Udało mi się to dopiero po niemal roku. Ale muszę przyznać, że kiedy się już na to zdecydowałam, trafiłam wyśmienicie. Było to w maleńkiej miejscowości Aso, w uroczej knajpce, w której starsza pani sama gotowała i obsługiwała swoich gości. Zupa była pyszna, a ja jeszcze przez długi czas później wspominałam ten posiłek.

Tak naprawdę nie ma jednego konkretnego przepisu na ramen. Niemal każdy kucharz przyrządza go inaczej i niemal każdy region Japonii może się pochwalić tym, że posiada swoją własną wersję tej zupy. W Yokohamie wpadli wiec na pomysł stworzenia czegoś, co zyskało dumną nazwę Muzeum Ramenu. Z typowym muzeum nie wiele ma to wspólnego, ale znajduje się tam wiele restauracji serwujących różne rodzaje tej zupy. Cale miejsce wygląda nawet całkiem klimatycznie, ponieważ jest stylizowane na Japonię sprzed lat. Bilet kosztuje jedynie 300 jenów, jednak w regulaminie znajduje się informacja o tym, że każdy zobowiązany jest do zakupienia i zjedzenia przynajmniej jednej miski zupy. Restauracji jest tam około 15 i w dniu, w którym ja się tam udałam, do każdej z nich były dosyć długie kolejki. Po pół godziny czekania trafiłam jednak do knajpy serwującej ramen pochodzący z okolic Kumamoto. Nie był zły, ale daleko mu było do tego, który jadłam w Aso. A liczyłam na to, ze będzie smakować choć trochę podobnie, bo z Aso do Kumamoto niedaleka droga.

Muzeum ramenu to dość mocno turystyczne i tłoczne miejsce, ale żeby spróbować tej potrawy wcale nie trzeba do niego iść. Wystarczy rozejrzeć się po ulicy – prawdopodobnie co druga knajpa go serwuje. Bo że będąc w Japonii ramenu trzeba spróbować – to więcej niż pewne.

Dane: Shin-Yokohama Raumen Museum
http://www.raumen.co.jp/english/
Cena:  300 ¥ za wejscie + ok. 700 – 1000 ¥ za miske ramenu
Ocena fok: Dla ramenu: (4 / 5)
Dla muzeum: (2 / 5)

8 Komentarzy

  • @FitHealthylife, ja też bardzo lubię, szczególnie teraz jesienią, taka rozgrzewająca zupa wydaje się idealnym pomysłem… 😛

  • @ChmuryKultury, ojej dziękujemy! Laba to się niestety skończyła i to się niestety odbija na blogu. 🙂 Nie mamy czasu ostatnio ani pisać ani też czytać zbyt dużo innych nad czym ubolewamy. Ale powoli się ogarniamy i na pewno niedługo zaczniemy znowu. Zaczniemy oczywiście od odpowiedzi na nominację! 🙂

  • Jako osoba nie jedząca mięsa, zrobiłam po 16 latach jeden wyjątek – ramen. Długo czekałam w kolejce pełnej autochtonów do małej knajpki w Tokyo, więc zakładam, że był ‚prawdziwy’. Dla mnie, jako osoby znającej smak rosołu nie było to nic zaskakującego, godnego dalszego odkrywania. Miał on więcej dodatków, ale bazę stanowił wywar, a to główny wyznacznik dobrego rosołu wg. mnie. A może to tylko blokada związana ze świadomością, że jest to wywar mięsny? Mój mięsożerny partner miał podobne zdanie, choć dał ramenowi więcej szans 🙂 Pozdrawiam! 🙂

  • @Edyta, jeśli spodziewałaś się jakichś nieznanych dotąd wrażeń kulinarnych to faktycznie mogłaś się na ramenie zawieść, bo zupka faktycznie jest „rosołowa”. Jak dla mnie to bardzo smaczna odmiana rosołu, smakowały mi dodatki i całe połączenie, myślę, że to idealne, rozgrzewające danie na jesienne i zimowe wieczory. 🙂 Ale Oskar, który tak jak Ty nie je mięsa też się nim specjalnie nie zachwycił. 🙂 Mała to widać atrakcja dla wegetarian. 🙂 Pozdrawiamy również! 🙂

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.