Przychodzi taki moment w życiu każdej Foki, że dryfowanie wśród fal przestaje jej wystarczać i w celu zaznania innych rozrywek wyrusza na miasto. Ale żeby się tam dostać, musi znaleźć odpowiedni środek lokomocji. Dzisiaj opowiemy o tym, jak i czym podróżuje się po japońskim mieście.
Jednym z najpopularniejszych środków komunikacji są oczywiście autobusy. Z zewnątrz nie różnią się od tych, które mamy w Polsce. Każdy autobus ma średnio z 50 lat, bo Japończycy nie wyrzucają niczego póki działa. A że potrafią zrobić tak, żeby działało i ze 100 lat, taki mamy efekt.
Inaczej niż w Polsce wygląda natomiast samo podróżowanie. Zaczynając od samego początku – do autobusu wsiada się tylko środkowymi drzwiami. Zaraz przy nich znajduje się automat, z którego należy wziąć numerek wskazujący na to, na której stacji wsiedliśmy.
Zanim jednak wsiądziemy…
…trzeba swoje odczekać. W kolejce. Japończycy są dość uporządkowanym narodem i dbają o to, aby na przystankach nie powstawały niechciane przepychanki. Dlatego aby wsiąść do autobusu, należy stanąć za innymi zgodnie z kolejnością przyjścia. Nie można też stawać byle jak – kolejkę wyznaczającą bowiem żółte linie.
W celu zapewnienia jak najlepszego komfortu jazdy istnieje katalog rzeczy zakazanych. I tak na przykład nie powinno się w autobusie zbyt głośno słuchać muzyki, hałaśliwie rozmawiać, czy przewozić dużych pakunków. Nie wolno też rozmawiać przez telefon.
Wolno natomiast spać. I z tego przywileju bardzo wielu Japończyków korzysta. W spaniu przeszkadza trochę kierowca, który co chwilę mówi coś przez mikrofon. Niestety nie wiemy co, ale czasem mamy wrażenie, że nas obgaduje. „O, Ci z Europy znowu z bagietkami wracają”.
Wysiadanie z autobusu jest jeszcze bardziej skomplikowane niż wsiadanie. Wysiadać można tylko przez drzwi znajdujące się przy kierowcy. Koło niego znajduje się też tablica wyświetlająca koszt podróży, w zależności od tego, na której stacji się wsiadło. Wychodząc należy podać kierowcy wyliczoną kwotę. Jeśli nie ma się drobnych, pieniądze można rozmienić w automacie przy wyjściu. Za podróż z kampusu do najbliższej stacji metra trzeba zapłacić 210 jenów (czyli 6.5 zł).
W Fukuoce nie ma w ogóle biletów całodobowych ani miesięcznych. Nie ma też biletów na autobus. Wyjątkiem są bilety specjalne na przykład takie jak uniwersyteckie bilety pozwalające taniej dojechać na uczelnię (lub z niej wrócić). Pozwalają na jeden przejazd metrem i jeden autobusem jadącym na kampus. Kupuje się je w paczkach po 10 sztuk. Cena takiej paczki to, bagatela, 155 złotych. Wycieczka do centrum kosztuje nas zatem ok. 62 złotych. Trochę drogo.
Metro w Fukuoce nie różni się zbytnio od tego w Warszawie. Bilety kupuje się przed wejściem, a cena dojazdu do poszczególnych stacji waha się od 160 aż do 1410 jenów (czyli od 5 do 43 złotych). Biletu po przejściu przez bramki nie można jednak wyrzucić, bo przy wyjściu kasowniki sprawdzają czy nie pojechaliśmy za daleko.
Stacje metra nie są zbyt ładne, ale za to bezpieczne (wciąż żywe są w nas obrazy obskurnego metra w Paryżu).
W samym metrze połowa ludzi śpi, a druga połowa bawi się telefonami. Nie wiemy jak to możliwe, że Japończycy nie przesypiają swojej stacji. Wspominając podróże ostatnim nocnym metrem w Warszawie, uznajemy to ryzyko za bardzo duże.
Oto mapa linii metra w Fukuoce. Jest zdecydowanie obszerniejsza niż mapa metra warszawskiego, ale nie robi wrażenia, jeśli porówna się ją z mapą metra w Tokio:
Koszty podróży skutecznie odstraszają sporą część mieszkańców od metra. Pewnie dlatego bardzo popularna jest jazda na rowerze. To jedno z jakichś 50 miejsc parkingowych tego typu dla rowerów na kampusie.
Ale nawet jazda na rowerze nie powinna być zbyt frywolna. Na ulicach pamiętać trzeba o ruchu lewostronnym, który po 3 tygodniach w Japonii wciąż mocno nas konfunduje. W parku natomiast kierunek oraz tor jazdy (jak i biegania, które – przynajmniej podczas upałów – nie jest zbytnio popularne) regulują znaki takie jak ten poniżej:
Możliwe, że wkrótce otwarty zostanie także dodatkowy tor wodny dla fok.
Czy istnieje jakakolwiek kwestia w której Japończycy są mniej restrykcyjni od nas? Można pić piwo na ulicy albo w autobusie?
Jeżeli chodzi o drożyznę, to uważam, że popełniacie błąd, przed którym przestrzegał Ochódzki Ryszard .
Znajomi byli w Japonii i wydaje mi się, że kupili jakiś bilet na szinkanseny, który jest tylko dla turystów i jest dużo tańszy niż dla lokalsów. W tym kontekście informacja o koszcie biletu na autobus w Fukuoce wyrażona w złotym jest istotna tylko dla polskich turystów w Fukuoce, których prawdopodobnie nie ma 😉
Apeluję o ujawnienie wysokości stypendium Oskara, bądź wskazanie ile danego dobra można kupić za średnie wynagrodzenie (lub stypendium Oskara) w Polsce i w Japonii.
A czemu foki nic nie radzą w kwestii komunikacji? 🙁
Średnie wynagrodzenie w Japonii z tego co widzę wynosi około 8 600 brutto, co chyba przekłada się na niecałe 7 000 na rękę. Komunikacja jest jednak bardzo droga w stosunku do całej reszty, bo mieszkanie czy jedzenie jest w podobnej cenie co w Warszawie.
PS. Jak nie będziecie zmieniać imion i adresów email co komentarz to będą się od razu pojawiać, a nie po moderacji :).
A co do piwa na ulicach z odpowiedzią śpieszy Janusz: http://korwin-mikke.pl/daleki_wschod/zobacz/burmistrz_japonskiego_miasta_zakazal_urzednikom_picia_alkoholu/59470
Foki radzą w kwestii komunikacji: nie używajcie komunikacji w Fukuoce.
Co mówi numbeo, porównanie kosztów życia między Warszawą, a
Fukuoką:
http://www.numbeo.com/cost-of-living/compare_cities.jsp?country1=Poland&country2=Japan&city1=Warsaw&city2=Fukuoka
Tokio:
http://www.numbeo.com/cost-of-living/compare_cities.jsp?country1=Poland&country2=Japan&city1=Warsaw&city2=Tokyo
Na numbeo ma wystarczającej ilości danych dla Fukuoki, dlatego pozwoliłem sobie wstawić również porównanie dla Tokio.
oj wkradł się błąd:
Na numbeo NIE ma wystarczającej ilości danych dla Fukuoki,
Fajne zestawienia, dzięki, tylko żeby ludzie nie przestali nas czytać jak wszystko przeczytają w takim porównaniu ;).
Nie przestaną 🙂
Najważniejsze, że Mela komunikuje o komunikacji bardzo komunikatywnie 😉
Niech Wam rowery służą a łydki się ujędrnią ;)))
to się nazywa JR Pass.
[reklama]
możecie przeczytać o nim np. u nas na blogu 🙂
[/reklama]
[…] rozmawiaj przez telefon w komunikacji publicznej. Źle przyjmowane są też za głośne rozmowy ze współtowarzyszami. Zwykle […]