Cukier, słodkości i różne śliczności

Jedną z fajniejszych rzeczy w Japonii jest możliwość próbowania nowych smaków każdego dnia. Na szczęście Japończycy jedzą mało na śniadanie, mało na obiad i mało na kolację, więc pomiędzy posiłkami lubią podjadać i nie brak tu wszelkiego rodzaju przekąsek. Dzisiaj pokażemy kilka z nich.

Plotki o egzotycznych smakach japońskich KitKatów krążą po świecie nie od dziś. Zaczynając od truskawek i ananasów, przez dynie i kasztany, na fasoli kończąc. Większość z nich była jednak produkowana tylko w edycji limitowanej i nie dane nam było spróbować wiele więcej ponad KitKata w gorzkiej czekoladzie. Zawzięcie jednak szukamy sklepu z lepszym asortymentem, bo ilość zamówień od znajomych z Polski na te batony stale rośnie. Ostatnio udało nam się jednak upolować przeznaczonego do zapiekania w piekarniku.

Były fajne, dopóki Foka Oskar nie wstawił jednej porcji do piekarnika, a potem o niej zapomniał. Jak wróci z pracy to będzie szorował piekarnik.

Zdarzyło nam się też jeść KitKata o smaku zielonej herbaty. W Japonii można być pewnym jednego – jeśli coś istnieje to z pewnością doczeka się swojej wersji o smaku zielonej herbaty. Z całej gamy produktów o tym smaku mi najbardziej do gustu przypadły lody. Oskarowi nic.

Zielony kolor nie zawsze oznacza jednak herbatę – czasem jest to wasabi, albo bardzo popularna w Japonii niedojrzała soja. Ta ostatnia na zdjęciu poniżej (z prawej, z lewej jest zwykły, polski kartofel).

Ciekawostką z pewnością są japońskie paluszki. Inaczej niż w Polsce – nie na słono, ale na słodko. Paluszki są w owocowych posypkach, z czekoladą w środku, z czekoladą na zewnątrz. Poniżej nasz faworyt – paluszki oblane czekoladą i obtoczone migdałami.

To co Japończycy bardzo lubią robić ze słodyczami to pakowanie ich w jak największą ilość opakowań. Powyższa paczka zawiera 12 paluszków, ale podzielone są na porcje po 4 (jedną paczkę zjedliśmy na śniadanie, omnomnomnom). Jednak im droższe słodycze tym więcej opakowań. Standardem jest to, że każde ciastko ma osobne folijkę, czasem pudełko podzielone jest jeszcze na dwie części, aby powstrzymać łasuchów. Popularne jest także wrzucenie malutkiej torebeczki, której zadaniem jest absorbowanie wilgoci.

Niestety większość słonych przekąsek niesie ze sobą ryzyko, że będzie smakować rybą. Nie zawsze udaje nam się takich uniknąć i każde zakupy to lekki stres, że znowu możemy się pomylić. Rzadko bowiem ryba tak ewidentnie pływa wśród krakersów jak w tej mieszance.

Jeśli chodzi o japońskie chipsy to robiliśmy do nich wiele podejść. Żadne niestety nie były strzałem w dziesiątkę. Większość można określić mianem „bardzo złe”, kilka zasługiwało na „nie najgorsze”. Poddaliśmy się po kupieniu tych o smaku ryby i przy następnych zakupach sięgnęliśmy po Pringlesy. Poniżej w naszej szufladzie na przekąski.

Prawdziwym hitem do piwa są jednak te krakersy. Jak można nie lubić czegoś, co w 53% składa się z sera?

Japończycy bardzo na serio biorą sformułowanie „może zawierać śladowe ilości orzechów” i dodają orzeszki ziemne do niemal każdej przekąski.

Niemniej interesujące od przekąsek są japońskie napoje. Co prawda ogórkowa Pepsi, o której legendy słyszeliśmy przed wyjazdem z Polski, okazała się produktem niedostępnym od kilku lat, ale za to w każdym tygodniu pobytu tutaj mogliśmy próbować nowego smaku Fanty. Do tej pory piliśmy ananasową, malinową, melonową i winogronową.

Smak winogronowy jest chyba w Japonii drugim najbardziej popularnym smakiem zaraz po zielonej herbacie.

„Sparkling!!” to dużo powiedziane, bo napoje w Japonii mają dużo mniej bąbelków, niż te w Polsce.

Z wyborem napojów jest ogólnie trochę łatwiej niż z wyborem przekąsek, bo zwykle zawierają zdjęcie owocu z którego są zrobione. Poniżej niepozorny napój o smaku kiwi.

Kupiłam go pewnego dnia w sklepie przy uniwersytecie i popijając, beztrosko spacerowałam po kampusie. Dopiero następnego dnia, robiąc kolejne zakupy zorientowałam się, że miał 5 % alkoholu.

W Japonii są też na szczęście [dla Foki Meli, która jest od nich trochę uzależniona] mentosy. Niestety łatwiej już chyba znaleźć te o smaku ryby niż mocno miętowe. Są natomiast takie o smaku coli, fanty, oranżady i sprite’a.

A na koniec jeszcze czekoladowa żaba z Osaki, do której wybieramy się w przyszłym miesiącu. Mugole nie znajo.

 


Foki radzą:

  • RADA 16
    Podczas tajfunu lepiej nie rozkładaj parasolki. Istnieje spore ryzyko, że wywinie się na drugą stronę i będzie zbierać deszcz.
  • RADA 17
    Zanim kupisz gin, sprawdź czy potrafisz znaleźć do niego tonik.
  • RADA 18
    Jedz jogurt tylko kiedy jesteś najedzony. W Japonii standardowe opakowanie zawiera go dwie stołowe łyżki.

12 Komentarzy

  • Kit-Kat’y!! Poproszę niebieski lub różowy. Ewentualnie sami wybierzecie kolor. <3

  • Ekstra 🙂 teraz jak już wiemy co jest w sklepach, zamawiam relację z tamtejszej Honoratki, gdzie po dniu wytężonej pracy mózgi piją browar. Jakie naprawdę zamawiają przekąski? czy będą to paluszki w czekoladzie? może jakieś zdjęcie zrobione ukradkiem 🙂

    ps. co się dzieje z polskim fontem? to tylko u mnie?

  • Ale tylko takie, które mi nie smakują. Nie może być za prosto ;).

  • Tylko niech Jacek nie zaczyna wymieniać, jaki prezent chciałby dostać z Japonii. 🙂

  • Kuba, nie tylko u Ciebie, coś się rozjeżdża.

    Czyją głowę? 😐

    A czy ja bym mogła chcieć serowego czipsa? 🙂

  • Dziękujemy za sygnał. Nasza grupa doświadczonych informatyków już pracuje nad tym, aby czcionki w Polsce też się dobrze wyświetlały.

  • Foczki, czekam z niecierpliwością na kolejny wpis! 🙂

  • o ile dobrze kojarzę kontekst, to jesteście z Wawy – polecam izakaję naprzeciwko dworca centralnego (pod Starbucksem na Emili) – daje niezłe pojęcie o tym, co Japończycy zamawiają do piwa (przegrzebki grilowane na muszli z wakame i makaronikiem – must have!)

  • japońskie „może zawierać śladowe ilości orzechów” jest takie urocze <3 nie oszukują ani trochę! 🙂

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.