O pieczarkach, fokach i rekinach pocieszenia

Tokyo i Osaka są pełne atrakcji turystycznych. Oba miasta są wręcz przepełnione muzeami i świątyniami.  Planowanie zwiedzania jest więc dla fok niemałym wyzwaniem. Nie jesteśmy więc do końca dumni z faktu, że w Tokyo zamiast poznawać dziedzictwo Japonii poszliśmy oglądać śpiące pandy, a w Osace udaliśmy się do Akwarium Kaiyukan. Ale co możemy poradzić? Jesteśmy tylko zwierzętami.

Akwarium to różni się jednak od tego czego po tym słowie można by się spodziewać, bo jest naprawdę ogromne. Największy zbiornik mieści 5 tysięcy litrów wody i jest największym tego typu akwenem na świecie. Dlatego żeby cokolwiek było widać, zamiast złotych rybek pływają w nim rekiny wielorybie.

Pominiemy w tym miejscu fakt, że myśleliśmy, że będzie to prawdziwy rekin zjadający ludzi, a nie przerośnięta 10-metrowa ryba żywiąca się planktonem.

Zwierzęta wodne podziwiać można podczas kilometrowego spaceru pośród 14 zbiorników wodnych. Każdy zbiornik prezentuje zwierzęta z innych zakątków ziemi – temperatury wahają się od 10 do 26 stopni, w zależności od tego czy pływa w nim akurat piraruku z lasów deszczowych, czy foki albo pingwiny z Madagaskaru. Tak, znowu nie byliśmy jedynymi fokami na miejscu.

– „No daj buzi.”
– „Nie!”

Załapaliśmy się nawet na pokaz, podczas którego trenerzy bawili się z fokami wrzucając im kółka na szyje albo zabawki do wody, aby malowniczo się do niej staczały. Foki kłaniały się też publiczności i jej machały. Akrobacje były jednak dość proste i uważamy, że z większością też byśmy sobie poradzili.

Ścieżka w Akwarium Kaiyukan prowadzi kręgami w dół i ten sam zbiornik można oglądać z wielu poziomów i stron. Było to bardzo fajne rozwiązanie, bo zwiedzających była cała masa (w tym bardzo dużo wrzeszczących dzieciaków). Niestety i tak niezależnie, gdzie się stanęło, zwierzęta były zawsze albo gdzie indziej, albo odwrócone do ciebie ogonem, tak jak ten gigantyczny żółw.

Na zdjęciach ciężko czasem oddać rozmiar zwierzęcia. Musicie nam zatem uwierzyć, że poniższe japońskie kraby pacyficzne (albo inaczej kraby olbrzymie, największe stawonogi na świecie) naprawdę budziły szacunek. Na spotkanie z nimi zdecydowanie lepiej przygotować dwumetrowe klapki.

Mieliśmy też okazję po raz pierwszy zobaczyć delfiny. Zrobienie im zdjęcia graniczyło jednak z cudem, ponieważ popisywały się przed zwiedzającymi swoją szybkością. W szranki nie stawał chyba tylko jeden mały delfinek, który niezgrabnie uczył się pływać przy mamusi. Wyglądał bardzo kawaii, czyli słodko. Słowo to słyszeliśmy zresztą co 30 sekund, bo według Japończyków wszystko było kawaii. Nawet wielka pływająca pieczarka zasłużyła na to miano.

W specjalnej strefie znajdowało się ponad 600 meduz z 12 różnych gatunków. Dużą zasługę w tym wyniku mają z pewnością te mikroskopijne, które nie przekraczały paru milimetrów. Na kubeł spokojnie weszłoby ich z pół miliona. Nie było ich zbytnio widać, bo wiele osób starało się je dostrzec. Dużo łatwiej było o zdjęcia innych rodzajów.

Jak przystało na Japonię, zdecydowanie najwięcej było ryb. Nie pisaliśmy o nich prawie, ale było ich pełno, we wszystkich rozmiarach, kolorach i kształtach. Większość nie była jednak zbytnio ciekawa, ryba jaka jest każdy widzi. Związana była z nimi jednak ostatnia atrakcja akwarium – w niedużym basenie, po uprzednim umyciu rąk, można było osobiście dotknąć ryby. Była to ciekawa odmiana po oglądaniu ich przez szybę przez poprzednie 2 godziny. Dzięki temu mogliśmy przekonać się na własnej skórze jak oślizgła jest płaszczka. Jej też się chyba podobało.

Tak naprawdę dotykaliśmy innej płaszczki, ta w takim dużym basenie na pewno by nam zwiała.

Twórcy obiektu bardzo starali się, aby jak najlepiej odtworzyć warunki naturalne różnych stworzeń. Akwaria były naprawdę śliczne i dopracowane, a na powierzchni często zobaczyć można było różne, niekoniecznie wodne, zwierzęta dopasowane do miejscowego klimatu – pingwiny, leniwca, ostronosa rudego, a nawet samotną kapibarę.

Relację kończymy zwierzątkiem, które naszym zdaniem było najbardziej kawaii, czyli wydrą morską, która z niebywałą gracją oddawała się wodnym akrobacjom. Kto by pomyślał, że wśród tylu zwierząt wygra wydra.


Foki radzą:

  • RADA 31
    Pod koniec września zacznij myśleć o wyciągnięciu z szafy swetra. Temperatura w nocy spada wtedy w Fukuoce nawet do 18 stopni!
  • RADA 32
    Nie rób przelewów w Japonii. Jest to na tyle skomplikowane, że Japończycy wolą wypłacić parę tysięcy w bankomacie i dać drugiej osobie do ręki.

3 Komentarze

  • Śliczne zdjęcia! Zwłaszcza w obliczu wszechobecnych szyb… A uśmiechnięta płaszczka rekompensuje brak delfinka 🙂
    Może brak „prawdziwych” rekinów podyktowany był ochroną zwiedzających przed drastycznymi scenami?

    Całość wygląda niezwykle imponująco. Pozostaje pocieszać się tym, że najsłodsze zwierzaki, foki i wydry mamy u siebie 🙂

    (Scena z fokami – z życia wzięta 😀 Ooooo… Kawaaaaii…)

  • A dziękujemy. Na szczęście korytarze były mocno przyciemnione i dlatego czasem udawało się robić zdjęcia bez odbić.

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.