Kioto – najpiękniejsze miasto świata

Dzisiaj coś dla tych, na których ogromne tokijskie wieżowce nie robiły wrażenia, a futurystyczne neony Osaki przebrzmiewały nudą. Odbędziemy wycieczkę po mieście, w którym znajdziemy wszystko, co przeciętnemu Europejczykowi z Japonią może się kojarzyć. Będzie o zielonej herbacie, gejszach i kimonach, a wszystko w klimacie dawnej Japonii, który tu poczuć można lepiej niż gdziekolwiek indziej. Zapraszamy na relację z Kioto.

W tym roku Kioto zdobyło tytuł najpiękniejszego miasta świata. Nie było łatwo, bo podobno Warszawa deptała mu po piętach (ostatecznie jednak nie znalazła się w rankingu). Wyboru dokonali czytelnicy amerykańskiego magazynu podróżniczego „Travel+Leisure”. Choć zwykle staramy się zachować dystans do amerykańskiego poczucia estetyki, tym razem ich opinia ma solidne podstawy. Co prawda nie byliśmy (jeszcze) w większości innych zagranicznych miast, które znalazły się w rankingu, ale mamy już pewne pojęcie o tym, jak wyglądają inne miasta japońskie. A na ich tle Kioto wyróżnia się z całą pewnością.

Kioto przez ponad 1000 lat było stolicą Japonii. Formalnie przestało nią być nie tak dawno – w 1868 roku. W okresie kiedy miasto było ośrodkiem  politycznym, pełniło też funkcję ośrodka kultury, przez co rozwijały się tam lepiej niż w innych miastach różne rodzaje sztuk. Budowano też niezliczone ilości świątyń. Większość zabytków możemy oglądać do dziś, dlatego, że Kioto jako jedno z nielicznych większych japońskich miast niemal zupełnie uniknęło bombardowań podczas II wojny światowej. Podobno Stany Zjednoczone rozważały zrzucenie bomby atomowej na Kioto, ale ostatecznie miasto zostało usunięte z listy celów.

Kioto otoczone jest z trzech stron górami, a większość zabytków położona jest u ich podnóży. Dzięki temu wiele razy mogliśmy oglądać spektakularną panoramę miasta. Niestety są też minusy – prawie wszędzie trzeba było się wdrapywać pod górę. Nie zabraliśmy swoich górskich butów (w końcu mieliśmy spacerować po mieście), więc nogi rozbolały nas już pierwszego dnia i przez resztę wycieczki nieco utykaliśmy.

Znajomy Japończyk powiedział nam, że Kioto najlepiej prezentuje się w listopadzie, kiedy to skąpane jest w czerwonych, jesiennych liściach (o których pisaliśmy niedawno). Niestety inni Japończycy wiedzieli o tym wcześniej niż my, dlatego, kiedy zabraliśmy się za szukanie noclegu, wszystkie hotele były już zajęte. Po kilku załamaniach udało nam się jednak znaleźć hostel z ostatnimi wolnymi miejscami. Tłumów oczywiście nie uniknęliśmy – Japończycy walili autokarami żeby oglądać kolejne świątynie. Budda czuwał jednak nad podróżującymi wyglądając zza krzaka.

Kioto jest bardzo wierne swoim tradycjom i mimo galopującego postępu, są w nim jeszcze miejsca, w których ślad dawnej Japonii jest bardzo wyraźny. Jednym z nich jest dzielnica Gion, która była kiedyś jednym z najbardziej ożywionych fragmentów miasta. Można znaleźć tu między innymi tradycyjne teatry, ekskluzywne restauracje czy herbaciarnie.

Dzielnica Gion rozwinęła się dzięki znajdującej się w pobliżu świątyni Yasaka. W jej okolicy powstawało dużo jadłodajni oraz herbaciarni, w których pielgrzymi mogli odpocząć. Początkowo były to niewyszukane lokale, z czasem jednak przekształciły się w bardzo wytworne miejsca.  Usługiwały tam młode dziewczyny, które czasem oferowały również usługi seksualne (pielgrzymom!). Dało to początek kulturze gejsz. Później gejsze wyspecjalizowały się we wszystkim innym niż nierząd („gejsza” to dosłownie „dziecko sztuki”), ale część z nich zostawała prostytutkami lub łączyła obie profesje psując dobre imię gejsz. Sprawie nie pomogły też prostytutki, które za czasów II Wojny Światowej stylizowały się na gejsze.

Kioto to jedyne miasto w całej Japonii, gdzie wciąż można spotkać gejsze (albo geiko, bo takiego terminu używa się w Kioto) w takich ilościach. Tylko w Kioto znajdziemy też maiko – uczennice przygotowujące się do wykonywania zawodu gejszy. Kobiety ze zdjęcia powyżej to właśnie maiko. Jeśli ma się trochę szczęścia można spotkać je przechadzające się po Gionie. Jeśli ma się trochę mniej szczęścia geiko i maiko można poszukać w ochayach – tradycyjnych herbaciarniach, w których to zabawiają klientów poprzez rozmowę, serwowanie drinków czy występy muzyczne i taneczne. Jest to jednak przyjemność bardzo ekskluzywna i droga. Nie jest też dostępna dla każdego –  w większości takich miejsc nie przyjmują ludzi „z ulicy” i aby dostać się do ochayi trzeba zostać przez kogoś wprowadzonym.

Na kolację z gejszą się nie wybraliśmy (Foka Mela nie pozwoliła :(), skusiliśmy się natomiast na udział w ceremonii herbaty. Kioto słynie z najlepszej w regionie zielonej herbaty. Na herbacie za bardzo się nie znamy, ale sama ceremonia była bardzo ciekawa. Wraz z grupką kilku innych osób siedzieliśmy na podłodze dookoła kociołka z tajemniczymi ingrediencjami i po wysłuchaniu krótkiego wstępu na temat historii zielonej herbaty w Japonii, mogliśmy podziwiać mistrzynię ceremonii w akcji. Każdy ruch był niezwykle ważny i dopracowany, a każdy przyrząd miał swoje miejsce. Gdybyśmy musieli zawsze tyle czasu robić sobie herbatę już dawno przerzucilibyśmy się na picie kawy.

W użyciu były specjalne serwetki, pędzle i miski (bo przecież herbatę najlepiej pije się z miski, prawda?). Razem z herbatą dostaliśmy też słodycze – bardzo malutkie galaretki, bardzo ładnie ozdobione – niestety miały głównie cieszyć oczy, a nie kubki smakowe. Po demonstracji każdy z nas przygotowywał sobie sam swoją herbatę w mocno uproszczonym procesie. Najpierw specjalnym patyczkiem z bambusa (wystruganym przez kogoś ważnego) nakładaliśmy matchę – sproszkowaną zieloną herbatę – do miseczki. Następnie mistrzyni ceremonii zalewała ją gorącą wodą. Potem pędzlem do golenia do herbaty mieszaliśmy składniki. Podobno trzeba to robić ruchem do przodu i do tyłu bardzo szybko, aż powstaną bąbelki. Na koniec należy wypić 3-4 łykami, obowiązkowo siorbiąc przy ostatnim, aby pokazać, że smakowało. Ważne jest także obrócenie miseczki przed napiciem się zgodnie z ruchem wskazówek zegara i po – w przeciwnym kierunku – po to, aby móc nacieszyć oczy widokiem pięknie ozdobionej miski. Mimo że byliśmy całkiem zadowoleni z tego, jak przyrządziliśmy swoją herbatę, do zostania mistrzami trochę nam daleko. Ponoć ci najlepsi przygotowują się do zawodu przez 8 lat.

Kiedy zwiedzaliśmy Kyoto, naszą uwagę przyciągała duża ilość osób w kimonach. Okazało się, że żeby lepiej wczuć się w klimat, kimono można było wypożyczyć, w jednej z wielu wypożyczalni znajdujących się w mieście. Pakiet obejmuje wypożyczenie kimona na cały dzień, pomoc przy założeniu wszystkiego na siebie (a jest co zakładać), makijaż oraz stylizację włosów, czyli pełen serwis. Następnym razem na pewno skorzystamy. Foka Mela będzie na czerwono, a Foka Oskar – fioletowo.

Pomimo tego, że zabudowa w Kioto jest niższa niż w wielu innych japońskich metropoliach, a co krok możemy trafić na jakieś zabytkowe miejsce, większość miasta wygląda dość nowocześnie – w wiele miejsc dojedziemy metrem, nie musimy też natrudzić się, żeby znaleźć centrum handlowe. Jedną z bardziej nowoczesnych atrakcji miasta jest jego główna stacja – Kyoto Station, znajdująca się w 11-piętrowym budynku pełnego sklepów, restauracji i kawiarni. W samym jego centrum stała ogromna choinka, która wśród Japończyków cieszyła się nie mniejszym powodzeniem niż znane świątynie.

W rankingu popularności w Kioto gejsze wciąż jednak wygrywają ze Świętym Mikołajem.


Foki radzą:

  • RADA 48
    Nie jedź do Sapporo, jest za daleko. Z Fukuoki do Sapporo trzeba pokonać ok. 2000 km – taka odległość dzieli Warszawę od południowej granicy Francji.
  • RADA 49
    Przylatując do Japonii sprawdź ceny do Osaki – często są sporo niższe niż do innych miast.
  • RADA 50
    I przyleć na sakurę! Aktualnie bilety (w obie strony) z Warszawy kosztują tylko 2150 zł!

7 Komentarzy

  • Będę tam! I to na Sakurę, na którą miejmy nadzieję się ‚wstrzelę’. Parę noclegów w Kyoto mnie czeka, jako druga ‚baza wypadowa’ zaraz po Tokio.
    Przełom marzec / kwiecień jest mój! (:

  • Oj, pięknie tam będzie, jak będą kwitły wiśnie! Nam też jeszcze trochę do zobaczenia zostało w Kyoto, może też się jeszcze wybierzemy podczas Sakury. 🙂 P.S. Polecamy z duuuużym wyprzedzeniem zarezerwować noclegi na ten marzec/kwiecień. 🙂

  • Co prawda jakoś w ten region świata mniej mnie ciągnęło, ale te widoki zmieniają moje nastawienie do Japonii.
    Piękne kolory, cudowna i lekka architektura, feeria barw w ogrodzie… Magia!

  • No… Nas też nie ciągnęło, tak wyszło. 🙂 Ale po 5 miesiącach mieszkania tu możemy z czystym sumieniem stwierdzić, że mają tu trochę niezłych miejsc. 🙂

  • Gejsze i zielona herbata – już nie mam wątpliwości, aby dodać to miasto do mapy zwiedzania Japonii:)

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.