Japończycy to bardzo sprytny naród, więc pomimo tego, że posiadają niezliczoną ilość własnych świąt i festiwali, uwielbiają przyswajać sobie święta, które docierają do nich z zagranicy – zawsze to szansa na podwójne prezenty. Mimo więc faktu, że chrześcijanie stanowią tu niecały jeden procent – trudno nie zauważyć, że Christmas is coming.
Boże Narodzenie przyjęło się w Japonii, tak jak wiele innych zachodnich zwyczajów. Raczej niewielu Japończyków ogarnia, o co w tym tak właściwie chodzi i większość z nich nie podejrzewa pewnie nawet, że cała ta impreza jest z okazji urodzin jakiegoś Jezusa, ale symbole tego święta stają się im z roku na rok coraz bliższe. Dlatego już od dawna w sklepach możemy oglądać choinki i słuchać „Last Christmas”. Na mieście znajdziemy też efektowne iluminacje, w których nikomu nie przeszkadza, że postacie mikołajowych reniferów przeplatają się na przykład z żabami.
W wielu japońskich miastach organizowane są też bożonarodzeniowe jarmarki. Jeden z nich odbywał się w Fukuoce. Pojechaliśmy tam pełni nadziei na napicie się grzanego wina i zjedzenia piernika. Wino było. Pierników nie. Można było za to najeść się pizzy, kurczaka, czy grillowanej kiełbaski. I posłuchać „Last Christmas” na żywo. Niestety George Michael nie potrafił poradzić sobie z japońską wymową, więc tylko w wykonaniu lokalnych gwiazd. Poza tym, znajdowało się tam tylko kilka straganów ze świątecznymi dekoracjami – szału nie było.
Nie wszyscy jednak świętują tu Boże Narodzenie. Tutaj jest to przede wszystkim święto dla młodych ludzi, a atmosfera wokół niego nie jest zbytnio rodzinna. Żaden ze świątecznych dni nie jest też wolny od pracy (wolny jest za to 23 grudnia, bo wtedy przypadają urodziny Cesarza). Japończycy przyswoili oczywiście niektóre z naszych tradycji. Wiele dzieci wierzy w Świętego Mikołaja, który zostawia prezenty w wielkich, specjalnie do tego przeznaczonych skarpetach. Nie jest za to zbytnio popularne ubieranie choinek w domach, choć sztucznych drzewek i ozdób w sklepach znajdziemy całkiem sporo.
Poza zachodnim tradycjami Japończycy wymyślili sobie swoje własne. Jedną z nich jest świąteczne ciasto – kurismasu keeki. Jego rodzaj właściwie nie ma znaczenia – ważne, żeby było bardzo słodkie i pięknie wyglądało. W dobrym tonie jest ozdobienie go truskawkami. Ponieważ Japończycy rzadko parają się pieczeniem ciast samodzielnie, można je kupić w większości sklepów sprzedających jedzenie. Ciasto musi znaleźć się w każdej rodzinie obchodzącej Boże Narodzenie, więc aby mieć pewność, że go dla nas nie zabraknie najlepiej je wcześniej zamówić. Cena to około 100 zł.
Kurismasu keeki to również określenie pewnej grupy dziewczyn w Japonii. Nazwa wzięła się oczywiście od wspomnianego wyżej ciasta. Tak jak ciasto świąteczne po 25 grudnia traci swoją świeżość, tak kobiety po 25 roku życia przestają być atrakcyjnymi kandydatkami na żony. Tutejsze powiedzenie „Nikt nie chce kurismasu keeki po 25” nabiera, więc podwójnego znaczenia.
Inną świąteczną tradycją, której nie znajdziemy nigdzie indziej jest zwyczaj zajadania się w Wigilię… kurczakami. Najlepiej z KFC.
KFC w Japonii ma specjalne świąteczne menu. W jego skład wchodzi kubełek kawałków kurczaka, sałatka oraz ciasto czekoladowe. W wersji premium możemy dostać złocistego kurczaka upieczonego w całości, a dodatkowo zamówić szampana. Zjedzenie kurczaka z KFC dla wielu Japończyków jest nieodłącznym elementem świąt, dlatego, aby uniknąć oczekiwania w długiej kolejce (KFC wyrabia w okresie świątecznym znaczną część swojego rocznego dochodu), które zwykle tworzą się w tym dniu w fastfoodzie, można złożyć swoje zamówienie wcześniej, a w świąteczny dzień je tylko odebrać. O wcześniejszym złożeniu zamówienia przypomina pułkownik Sanders, czyli założyciel i twarz KFC, przywdziewający z tej okazji wyjątkowy, mikołajowy strój.
Jak Japończycy wpadli na to, że Wigilia to idealny dzień na jedzenie kurczaków? Trudno powiedzieć. Doszły nas jednak słuchy, że wszystko trwa już od około 1974 roku, kiedy to KFC podczas jednej kampanii reklamowej przekonała Japończyków, że właśnie tak robią ludzie na zachodzie. Niektórzy dopatrują się tu porównań z indykami, które przez Amerykanów spożywane są podczas ich najważniejszych świąt. W Japonii nie ma zbyt wielu indyków, ale że na bezrybiu i rak ryba, ktoś stwierdził, że kurczak też się nada.
Boże Narodzenie poza rodzinami z dziećmi i wielbicielami kurczaków jest najbardziej popularne wśród zakochanych par – Wigilia stała się wręcz drugimi Walentynkami. Przed Wigilią każdy chce znaleźć sobie parę. W tym celu można posłużyć się pomocą jednej z agencji matrymonialnych, które w okresie przedświątecznym zdwajają swoją działalność. Jeśli już ma się swoją drugą połówkę, w wigilijny wieczór najczęściej zabiera się ją na kolację do restauracji, gdzie na zakochanych często czekają w tym dniu różne niespodzianki. Trzeba jednak wcześniej zarezerwować stolik, bo najlepsze lokale przeżywają tego dnia prawdziwe oblężenie. Na wigilii nieźle zarabiają też hotele – po kolacji ukochaną najlepiej zaprosić na wspólną noc. Wigilia jest też uważana za idealny moment na oświadczyny, chociażby pod kryształowym żyrandolem.
Wigilia to pierwszy i zarazem ostatni dzień świąt w Japonii. Wszelkie ozdoby i dekoracje bożonarodzeniowe znikają zaraz po niej, żeby zrobić miejsce dla dekoracji na Nowy Rok, który dla Japończyków jest dużo ważniejszym świętem. Dla Mikołaja może to i lepiej – szybciej może zacząć wypoczywać w gorących źródłach w cieniu góry Fuji.
Foki radzą:
- RADA 51
Jeśli nie możesz znaleźć kartki świątecznej, kup noworoczną. W sklepach jest ich jakieś sto razy więcej. - RADA 52
Przywieź lampki z Polski. Znalezienie takowych w Japonii graniczy z cudem, a ich cena – z absurdem (ok. 120 zł za 100 lampek).
- RADA 53
Jeżeli jednak zdecydujesz się na zakup lampek w Japonii, kup baterie i przygotuj się, że będę gasnąć i zapalać się w losowych momentach i nie dawać prawie żadnego światła.
kurismasu keeki <3 Rozbawił mnie fragment o tym, że kobieta po 25 roku życia traci datę przydatności do spożycia 😀 O wigilijnej kolcji w KFC już słyszałam. Jeżeli chodzi o lampki, to też chciałąm sobie zrobić w Niemcowie bożonarodzeniową atmosferę, ale niestety nie! 40 małych lampeczek kosztuje nie mniej niż 15 EUR, a jakościowo wyglądają na największy chłam… cóż, przywiozę sobie z Polski. Pozdrawiam was Foki (z Fukoki)!
Ciekawiło mnie zawsze, jak to właśnie jest w Japonii na Święta. Po Twoim poście stwierdzam, że nie chciałabym spędzić tam samego Bożego Narodzenia, ale zobaczenie tego wszystkiego w okresie przedświątecznej gorączki byłoby niezapomnianym doświadczeniem 🙂
My chyba sami zapominamy czym są święta, trudno więc winić japończyków . Natomiast bardzo podoba mi się zwyczaj oświadczyn w wigilię oraz kolacji z noclegiem
Nam też spędzanie tu samych świąt średnio się widzi, dlatego właśnie wybywamy na trochę z Japonii. 🙂
[…] zakochani mają tu swoje święta. Najromantyczniejszym dniem w roku jest w Japonii Wigilia, o czym już kiedyś opowiadaliśmy. 14 lutego jest tu tak jak na Zachodzie nazywany Walentynkami, ale raczej nie spodziewajmy się […]
[…] ŻRÓDŁA: https://fokizfukuoki.pl/2014/12/18/merii-kurisumasu-czyli-boze-narodzenie-w-japonii/ https://mazzi.wordpress.com/2008/12/26/meri-kurisumasu-swieta-w-japonii/ […]
Chętnie zjadłabym takie ciasto!
@ClaudiaMorningstar Trzeba poczekać do świąt! 😀
No niestety, ale obawiam sie, że na bilet nie bd mnie stać :/