BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI: Piknik pod sakurą

Poniższy post powstał w ramach projektu „BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI” Klubu Polki na Obczyźnie, który dedykowany jest Karince oraz jej siostrze Ali. Dziewczynki aktualnie nie mają możliwości by podróżować, dlatego zabieramy je w baśniową podróż po świecie z dziecięcych snów.

bajka14

„Istnieje mapa bez krańców świata – są na niej wszystkie kontynenty, miasteczka i wsie, ale jako że zawieruszyła się w bibliotecznym dziale baśni, nabyła magicznych cech: jeśli się na niej stanie, potrafi porwać ze sobą w najbardziej odległe miejsce.
Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy – nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj.”

BAJKA 14

PIKNIK POD SAKURĄ

– Karinka! Stój! – krzyknęła Ala i złapała siostrę za sukienkę. Młodsza dziewczynka omal nie wpadła na jakiegoś mężczyznę.
– Zobacz ile tu jest ludzi! Musimy bardzo uważać i mocno trzymać się za ręce, żeby się nie zgubić w tym tłumie. Jesteśmy w stolicy Japonii – Tokio. A to największe miasto na całym świecie.
Karinka rozejrzała się z zaciekawieniem. Znajdowały się w morzu ludzi, wszystkich w pośpiechu, biegnących nie wiadomo dokąd. Otaczały ich też ogromne wieżowce, niektóre miały chyba po 50 pięter, a nad ich głowami migotały neony wyświetlające kolorowe reklamy. Na jednym z nich pokazały się jakieś napisy.

– Ala, co to za dziwne znaczki?
– To jest kanji – japoński alfabet. Japońskie dzieci mają trochę trudniej, kiedy uczą się pisać i czytać, bo znaków kanji jest aż kilka tysięcy.
– Ojej, i wszystkie trzeba je znać? – zapytała z niedowierzaniem Karina.
– Nie od razu. Mija wiele lat, zanim się je pozna. Nawet po skończeniu szkoły nie umie się jeszcze wszystkich.
Karinka zaczęła zastanawiać się nad tym, co by było gdyby jej ukochane książki były pisane jakimiś znaczkami, których jest tak dużo. Trochę współczuła japońskim dzieciom, ale z drugiej strony pomyślała, że sama chciałaby potrafić odczytać japoński alfabet. Z zamyślenia wyrwał ją głos Ali.
– Chodź, nie możemy tu tak stać. Poszukajmy jakiegoś spokojniejszego miejsca.
Siostry ruszyły przed siebie, przyglądając się wszystkiemu dookoła. W pewnym momencie poczuły jakieś dziwne drganie. Ala rozejrzała się wokół siebie – tłum biegnących ludzi na chwilę przystanął. Podniosła głowę w górę i spostrzegła, że wysokie wieżowce zaczęły bujać się na boki. Po chwili wszystko ucichło i tłum ruszył dalej.
– Co to było? – spytała lekko przestraszona Karinka.
– Wydaje mi się, że właśnie doświadczyłyśmy trzęsienia ziemi…
Dziewczynki poczuły się bardzo nieswojo pośród drapaczy chmur, które przed chwilą się trzęsły. Przemykając pomiędzy tłumem dotarły w końcu do zatoki, w której nie było zbyt wielu ludzi. Słychać było tylko skrzeczenie mew i spokojny szum oceanu. Obie pomyślały, że tu czują się dużo lepiej. Zanim jednak zdążyły usiąść, żeby odpocząć, Karinka spostrzegła na plaży w oddali jakieś dwa duże, dziwne kamienie, które… zaczęły się ruszać. Dziewczynki ostrożnie podchodziły bliżej, a im były bliżej, tym bardziej wyraźne kształty zaczęły przybierać kamienie.
– Karina, to są foki! – krzyknęła Ala.
Rzeczywiście, były to foki. A kiedy siostry podeszły już całkiem blisko, jedna z fok przemówiła lekko zniecierpliwionym tonem:
– No wreszcie jesteście! Chyba nie myślałyście, że tym razem nikt na Was nie czeka? Nie przepadamy za centrum Tokio, gdzie w wielkim ścisku trudno nam się przemieszczać, dlatego czekaliśmy na Was tutaj. Ja nazywam się Mela, a to – tu Mela wskazała drugą fokę – jest Oskar. Mówcie, jak Wam się podoba Japonia?

Dziewczynki odetchnęły z ulgą. Już nie będą czuły się tak zagubione.
– Pewnie przestraszyłyście się trzęsienia ziemi? – dopytywała Mela. – Nie ma się czego bać. W Japonii to się zdarza niemal codziennie, więc wszyscy są tu do tego świetnie przygotowani. Wymyślili nawet specjalny sposób budowania budynków, tak aby mieć pewność, że nie powywracają się podczas kolejnego trzęsienia.
Dziewczynki ze zrozumieniem pokiwały głowami.
– Nie wiem, czy wiecie, ale dotarłyście do Japonii w najlepszym wręcz momencie. Na pewno słyszałyście o tym, że jest ona nazywana Krajem Kwitnącej Wiśni. Kwitną one jednak przez bardzo krótki okres – a ten właśnie za moment się zaczyna i już za chwilę wszystko będzie skąpane w ślicznych różowych kwiatkach. A kiedy wreszcie nadejdzie ten moment, obowiązkowe jest urządzenie pikniku pod takim wiśniowym drzewem.
Dziewczynkom aż zaśmiały się oczy na myśl o piknikowaniu pod pięknym drzewem z kwitnącymi kwiatami.
– Na wiśnie w Japonii mówi się „sakury” – kontynuowała Mela. – Ale żeby je zobaczyć opuścimy Tokio i udamy się do miejsca, w którym będziecie mogły poczuć, jak w Japonii było przed wiekami, zanim wyrosły drapacze chmur i wszystko pozasłaniały elektroniczne reklamy. Zabieramy was do Kioto!
– A jak się tam dostaniemy? – spytała Ala.
– Najbardziej magicznym pojazdem w całej Japonii – odparł Oskar.
– Na latającym dywanie? – ucieszyła się Karinka.
– Nie – odparł Oskar. – Czymś dużo szybszym.
Po tych słowach wręczył dziewczynkom dwa bilety i mówił dalej:
– Do Kioto pojedziemy pociągiem. Ale nie byle jakim. W Japonii są najszybsze pociągi na całym świecie – shinkanseny.
Karinka była trochę zawiedziona, tym że magiczny pojazd okazał się tylko pociągiem. Kiedy jednak dotarli na dworzec i na peron wjechał ich shinkansen, dziewczynki były pod wrażeniem. Pociąg wyglądał pięknie i dostojnie, miał opływowe kształty, a przez swój długi nos trochę przypominał delfina.

Źródło: Wikipedia

Cała czwórka wsiadła do środka i po chwili pociąg ruszył. Jechali coraz szybciej i szybciej. Obrazy za szybą przemykały z taką prędkością, że trudno było wyłowić jakiś kształt. Mimo tego Karinka siedziała z nosem przyklejonym do szyby, próbując wypatrzyć jakieś kwitnące wiśnie. Wiśni wciąż nie było widać, jednak po pewnym czasie na horyzoncie pojawił się zarys jakieś ogromnej góry, której szczyt pokryty był śniegiem.
– To jest Góra Fudżi – powiedział Oskar. – Najwyższa góra w całej Japonii. Ale nie jest to zwykła góra – to jest wulkan.
– Wulkan? – wykrzyknęła Karinka. – Taki prawdziwy? I może wybuchnąć?
– Może. Ale nie zdarza się to zbyt często. Ostatnio obudził się ponad 300 lat temu.
Karinka pomyślała, że nie chciałaby by się znaleźć koło takiego wulkanu, kiedy ten wybucha. Z drugiej strony majestatyczna Góra Fudżi bardzo jej się podobała. Sama już nie wiedziała, co ma myśleć o tej Japonii.

Źródło: Wikipedia

Niedługo później pociąg zatrzymał się na stacji Kioto. Mela oświadczyła, że zanim urządzą sobie piknik muszą się do niego przygotować. Oskar wyruszył więc kupić jedzenie, a Mela zabrała dziewczynki do małego sklepiku, który cały wypełniony był jakimiś dziwnymi ubraniami. Karince trochę przypominały szlafroki.
– To są kimona – wyjaśniła Mela – tradycyjne japońskie stroje. Japończycy bardzo chętnie zakładają je na najróżniejsze święta, również wtedy, kiedy idą na piknik pod kwitnącą wiśnią. Żebyście mogły poczuć się jeszcze bardziej japońsko, wybierzemy wam zaraz jakieś piękne kimona.
Karina wybrała białe kimono w różowe kwiatki, a Ala w błękitno – różowe wzory. Przemiła właścicielka sklepu pomogła siostrom założyć ich stroje, trzeba to bowiem robić w specjalny sposób, którego nie znały. Na nogi dostały białe skarpetki i klapki japonki, zaś włosy dziewczynek zostały upięte w ciasne koki. Kiedy po wszystkim stanęły przed lustrem, z ust Ali wydał się okrzyk zachwytu.

– Wyglądacie przepięknie! – powiedziała Mela. – W takich strojach możemy udać się na piknik.
Przed sklepem czekał już na nie Oskar, ale miał raczej zmartwioną minę.
– Wracając ze sklepu przechodziłem koło parku – powiedział. – Żadne wiśnie jeszcze nie zakwitły!
– W takim razie – powiedziała Mela – musimy na nie poczekać, a w tym czasie zabierzemy was na wycieczkę po Kioto. To naprawdę piękne miasto.
Kioto było zupełnie inne niż Tokio. Nie było tu wysokich wieżowców, na każdym rogu można było trafić na śliczny ogród, a ludzie byli jacyś spokojniejsi. W Kioto wciąż istniały malutkie, brukowane uliczki, a przy nich stały japońskie domy z dachami, jak nigdzie indziej na świecie. Foki pokazały też dziewczynkom kilka japońskich świątyń, z których słynie Kioto. Siostry odwiedziły pokrytą złotem świątynię Kinkaku-ji.

Później przeszły szlak tysiąca karmazynowych bram przy świątyni Fushimi Inari.

Nigdzie jednak nie widziały kwitnących wiśni. Na końcu dotarły do położonej na wzgórzu Świątyni Czystej Wody. W świątyni tej dziewczynki trafiły na mały wodospad obudowany w fontannę z trzema ujściami.
– Każde z nich symbolizuje co innego – powiedział Oskar. – Długie życie, zdrowie oraz wiedzę. Żeby zapewnić sobie daną rzecz, trzeba napić się wody z odpowiedniego wodospadu. Ale  uwaga – można wybrać tylko jedną z nich.
– Ech, szkoda, że nie można poprosić, aby zakwitły już wiśnie… – westchnęła Karinka.
Napicie się wody z tego wodospadu nie było łatwe. Do nabierania wody służyła bardzo długa chochla, a i tak trzeba było się mocno wychylić, aby dosięgnąć do spadających strumieni. Obu siostrom się to w końcu udało, jednak nie przyznały się sobie nawzajem, którą z trzech rzeczy wybrały.

Po wszystkich tych atrakcjach cała czwórka wyruszyła ponownie do parku, aby wreszcie odpocząć na długo wyczekiwanym pikniku. Kiedy tam dotarli zobaczyli mnóstwo ludzi siedzących na kocach pod drzewami, jednak na żadnym z tych drzew nie było ani śladu różowych kwiatów. Nikt nie zajadał przyniesionych ze sobą pyszności, a wszyscy smutno spoglądali w stronę nagich gałązek. Również Karince zrobiło się strasznie smutno. Tak chciała zobaczyć, jak kwitną japońskie sakury! Podeszła do jednego z drzewek, przytuliła twarz do jednej z gałęzi, a na brązową korę drzewa pociekły jej łzy. Po chwili dziewczynka zorientowała się, że nie tylko jej łzy spadają na wiśniowe drzewo, ale że wraz z jej płaczem nad Kioto nadciągnął deszcz. Większość ludzi pochowała się przed ulewą, jednak Karinka dalej dzielnie stała przy swoim drzewie. Deszcz padał i padał, dziewczynki miały wrażenie, że trwało to całą wieczność. W końcu jednak ulewa ustała, a zza chmur nieśmiało wyjrzało słońce. A z nim…
– Zobaczcie! – krzyknęła Ala i wskazała na gałązkę, którą przytulała Karinka.
W miejscu, w którym spadła pierwsza łza dziewczynki, pojawił się pierwszy różowy, delikatny kwiatuszek. A wraz z nim zaczęły pojawiać się kolejne.
– No tak – zrozumiała Mela – w Japonii nie padało już od wielu tygodni. Wiśniowe drzewa, aby móc zakwitnąć potrzebowały wody! Gdyby nie ten deszcz pewnie czekalibyśmy na to jeszcze bardzo długo!
Ludzie powoli zaczęli wychodzić ze swoich kryjówek, a cały świat stawał się coraz piękniejszy.

Dziewczynki były zachwycone. Biegały pośród drzew, wąchały kwiaty, przyglądały się, jak rozwijają się kolejne płatki. W końcu zmęczone usadowiły się na kocu, który rozłożyły foki. Oskar postarał się o wspaniałe jedzenie, którego dziewczynki jeszcze nigdy nie jadły. Po skończonym posiłku wszyscy wypili zieloną herbatę. Potem położyły się obok siebie i patrzyły na błękit nieba prześwitujący przez kwiatowy baldachim, aż w końcu zasnęły. Kiedy się obudziły były już w swoim własnym domu. Karinka zaczęła sobie wszystko przypominać – dziwny alfabet, trzęsienie ziemi, wulkany, pociągi wyglądające jak delfiny i cały świat otulony różowymi płatkami. I pomyślała, że to wszystko był chyba tylko sen. Bo czy to możliwe, żeby gdzieś na świecie istniała tak niezwykła kraina?

9 Komentarzy

  • Sliczna bajka. Podoba mi się jak wplotłaś wątki bajkowe w realną opowieść. Sadzę, że Ali i Karinie spodoba się Japonia widziana w ten sposób.

  • Dziewczynkom na pewno spodobala sie Japonia. Swietna przygoda 😉

  • Właśnie przeczytałam bajkę na dobranoc mojej małej panience J. i podobała jej się, więc już masz pierwszą fankę 🙂 Dorota, a wyobraź sobie jakby się fajnie taką bajkę czytało wnukom, co nie? 😉

  • Jak J. się podobało to najlepsza rekomendacja! 🙂 I dziękuję za miłe słowa. 🙂

  • Piękna bajka, pełna uroku i delikatności, tak widzę ta starą i tradycyjną Japonię, sama czerpałam przyjemność z jej czytania więc co dopiero dziewczynki.

  • Dziękujemy za wspaniały piknik pod Sakurą. Musiało być dobre jedzenie. Najbardziej zachwyciły nas zdjęcie kwitnącej wiśni.
    Pozdrawia Ala i Karina

  • @Alu i Karinko, bardzo się cieszę, że Wam się podobało! 🙂

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.