Miyajima, czyli sarny, ostrygi i wielkie bramy

Jednym z obowiązkowych punktów wycieczek w okolicach Hiroshimy jest wysepka Miyajima. Mimo niewielkich rozmiarów znajdują się na niej aż 32 świątynie. Według sloganu ze strony internetowej jest to miejsce, gdzie ludzie i bogowie żyją razem. Bogów nie widzieliśmy, ludzi było sporo, ale grupą najbardziej rzucającą się w oczy były zniesmaczone sarny.

Głaskanie saren to dla nas nie pierwszyzna. Nie jedną sarnę już ugłaskaliśmy podczas wizyty w Narze (obiecujemy, że kiedyś o niej napiszemy). Tutejsze sarny to jednak zupełnie inny rodzaj zwierząt. Sarenki w Narze były słodkie i delikatnie łasiły się do turystów. Oczywiście miały w tym swój ukryty cel, bo w Narze w wielu miejscach można było kupić przeznaczone specjalnie dla nich ryżowe krakersy. Na Miyajimie natomiast panuje zakaz karmienia saren, w związku z czym muszą wziąć kwestię wyżywienia w swoje kopytka. I wyrywają turystom torebki ze Starbucksa.

Niestety sarnom ciężko pogodzić się z tym, że nie one są najważniejszym punktem Miyajimy. Najważniejsza jest bowiem brama.

Obecna brama jest już ósmą postawioną w tym miejscu.  Ma ponad 16 metrów wysokości, co daje jej pierwsze miejsce pod względem wielkości w całej Japonii. Opiera się na 6 filarach, a jej dach ma prawie 25 metrów długości (a w środku wydrążoną przestrzeń, która została wypełniona kamieniami, po to aby brama pewniej stała). Całość waży 60 ton.  No i do tego jeszcze pływa. A przynajmniej takie ma sprawiać wrażenie. Brama ustawiona jest w morzu, dzięki czemu wygląda tak, jakby unosiła się na falach. Ale tylko wtedy, kiedy jest przypływ. My trafiliśmy na odpływ, co nie było takie złe, ponieważ dzięki temu do bramy dało się podejść. Na dolnej części jej filarów, tej która podczas przypływów przykryta jest wodą, wykształciło się wiele muszelkopodobnych żyjątek. Wiele osób wkładało pomiędzy nie monety, co zapewne w jakiś sposób miało zapewnić szczęście.

Nie mogliśmy jednak wyjechać z Miyajimy nie widząc bramy w jej pełnym morskim wydaniu. Zanim nadszedł przypływ zrobiło się już całkiem ciemno, jednak po zmroku brama jest podświetlana i wygląda chyba jeszcze piękniej niż za dnia.

Nie tylko my zachwyciliśmy się widokiem pływającej bramy torii. Jako pierwszy oficjalnie zrobił to w XVII wieku Shunsai Hayashi – uczony, który napisał książkę o swojej pieszej podróży po Japonii. Określił on w niej Miyajimę jako jedno z 3 najbardziej malowniczych miejsc w Japonii. Dwa pozostałe to malutkie wysepki porośnięte sosnami w Matsushimie i piaskowa ławica w Amanohashidate. Punktem honoru wielu Japończyków jest zobaczenie ich wszystkich.

– Co te pismaki wiedzą. Omnomnomnomnom.

Jak wiadomo bram torii nie stawia się przypadkowo, a w miejscach, w których znajdują się jakieś bóstwa.  A aż 3 z nich – patronów morza, bezpieczeństwa podczas podróży oraz szczęścia i spełnienia – znajdziemy w shintoistycznej świątyni Itsukushima, która znajduje się bezpośrednio za ogromną bramą torii. Świątynia podobnie jak brama położona jest na wodzie, a konkretniej na drewnianych palach wbitych w morskie dno. Jej poszczególne budynki połączone są pomostami. Świątynia jak i brama są pokryte farbą w intensywnym cynobrowym kolorze (tak panowie, jest taki kolor), który ma odstraszać złe duchy (i chronić przed korozją). Świątynia stoi tu już od ładnych paru wieków, podczas których tylko dwa razy zdążyła spłonąć i raz zostać zniszczoną przez tajfun, więc magia cynobrowej farby chyba działa.

Pięknym tłem dla świątyni są położone za nią góry, a najważniejszą z nich jest święta Góra Misen. Jest to najwyższe wzniesienie wyspy. Na jego szczycie znajduje się obserwatorium, skąd można popatrzeć na pobliskie wysepki. Znajduje się też tam kilka świątyń – w tym taka, w której płonie wieczny płomień, zapalony ponad 1000 lat temu. Na górę można dostać się kolejką linową, albo wdrapać się pieszo. Trasa zajmuje około półtorej godziny i wiedzie przez gęsty las, w którym jest dość ciemno nawet w środku dnia. Ostatecznie nie zdecydowaliśmy się na taka wycieczkę, bo trochę się baliśmy (tzn. Foka Mela się bała, Foka Oskar jest bardzo odważny i nie boi się niczego), że na szlaku złapie nas zmrok, a nie było tam oświetlenia. Powłóczyliśmy się więc po położonym u stóp góry parku i wróciliśmy na dół, żeby poczekać na przypływ.

W końcu jednak wylądowaliśmy na zatłoczonej uliczce Omotesando, gdzie można było kupić lokalne pamiątki i spróbować miejscowych przysmaków. Najbardziej charakterystycznym wyrobem na Miyajimie są momiji-manju – ciasteczka w kształcie listków klonu. Można dostać je na na zimno, ale istnieje też wersja na ciepło – ciasteczka smaży się w głębokim tłuszczu. Pierwotnie nadziewane były tylko pastą z czerwonej fasoli, ale dziś dostępne są także z czekoladą, serem i najpyszniejsze – z budyniem. Legenda mówi, że inspiratorem pierwszych ciasteczek był jeden z dawnych premierów Japonii, który jakieś sto lat temu odwiedzał wyspę. Podczas pobytu w hotelowej restauracji bardzo spodobała mu się jedna z kelnerek, a konkretnie – jej dłonie. W pewnym momencie powiedział nawet do niej, że jej dłonie są jak listki klonu, wyglądają bardzo słodko i na pewno byłyby pyszne, gdyby je upiekł (hm… pozostawimy te fantazje bez komentarza). Usłyszała to gospodyni restauracji i przekazała historię cukiernikowi, który dostarczał im słodycze. Jakiś czas później mężczyzna ten zrobił pierwsze ciasteczka w kształcie listków klonu.

A przy niektórych sklepach z momiji manju można było popatrzeć na proces ich produkcji, bo za szybami stały zajmujące się tym maszyny.

Nie poprzestaliśmy jednak tylko na słodyczach. Hiroshima i jej okolice podobnie, jak Osaka słyną z wyrobu okonomiyaków. Hiroshima ma jednak swój własny, „hiroshimski” sposób ich przyrządzania (według Foki Meli o niebo lepszy). Tutaj zamiast omletu (tak jak w Osace) dostajemy wszystkie składniki usmażone oddzielnie i ułożone na sobie. A najfajniejsze jest to, że możemy siedzieć przed gorącą ladą, na której kucharz je dla nas przygotowuje. Do tego na Miyajimie koniecznie trzeba skusić się na ostrygi – ponad połowa ostryg w całej Japonii pochodzi właśnie z tych regionów. My zjedliśmy nasze właśnie w okonomiyakach. Minusem siedzenia przy gorącej ladzie było jednak to, że… jest przy niej bardzo gorąco. Czego na szczęście nie oddaje filmik z przygotowań, z którym was zostawiamy.


Foki radzą:

  • RADA 61
    Lecąc do Sapporo przygotuj się na to, że twój lot może zostać odwołany. Aura nie sprzyja tam samolotom i regularnie na lotnisku widzimy niezadowolonych Hokkaidończyków.
  • RADA 62
    Uważaj na głowę przy przechodzeniu przez drzwi. Po prostu.
  • RADA 63
    Nie wierz w plotki, że Japończycy mają masę elektroniki. To przypadek, że Foka Oskar ma trzy firmowe komputery, a w labie stoją nieużywane 27′ calowe iMaci.

8 Komentarzy

  • Uwielbiam Miyajimę. Mieszkaliśmy w Hiroshimie kilka miesięcy, z braku innych rozrywek, dość często bywaliśmy na wyspie 🙂 Szkoda, że zabrakło Wam czasu, aby wjechać lub wejść na górę Misen, bo widok z góry przepiękny!
    Odnośnie rady 63 – bardzo życiowe 🙂 U nas podobnie, komputery i kable. Z miażdżącą przewagą kabli (mąż z jakiegoś powodu je zbiera).

  • Bardzo mi się w Hiroshimie podobało, takie spokojne miasteczko. 🙂 A na Misen może jeszcze kiedyś dotrzemy… 😀 Choć na razie w tamtym kierunku wycieczek nie planujemy. A co do kabli to kupiłam ostatnio takie zwierzaki:

    I dzisiaj nawijałam… 😛

  • Bardzo spokojne miasteczko 🙂 Ale sporo ciekawych rzeczy było w okolicy, więc nie było tak źle, nie umarliśmy z nudów. Zwierzaki na kable super, też muszę o czymś takim pomyśleć.

  • zawsze się człowiek dowie czegoś nowego. nie miałem pojęcia o tych ostrygach na wyspie. jak bym się pilniej uczył japońskiego to pewnie bym sobie to przeczytał na co drugim kramie 🙂

  • My trafiliśmy w ogóle na jakiś festiwal ostryg, bo ponoć w lutym są najlepsze. Nic się specjalnego nie działo w związku z tym festiwalem, ale rozdawali ulotki, w których pisali o ich sławie. 😀

  • Pierwszy raz jadłam ostrygi właśnie w Miyajimie 🙂
    Fajnie, że poczekaliście na przypływ, torii wygląda super, zwłaszcza nocą. Mi trafił się totalny odpływ, a wszędzie było pełno starszych Japonek zbierającychskorupiaki do gotowania 🙂

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.