EXPERIENCE JAPAN #7: Onsen

Dzisiaj kilka słów o kąpieli. W dużej wannie. Nago. Z innymi facetami (albo kobietami – jeśli jesteś kobietą). Teraz dodajcie do tego kamienie, gorącą źródlaną wodę i kojący szum leniwie spływających strumieni i otrzymacie onsen – idealne miejsce do relaksu i regeneracji. Prosto z Japonii.

W onsenach ciężko o zrobienie własnego zdjęcia – fotografowanie nagich ludzi nie jest mile widziane. Dla tych, którzy nie mają jednak takich skrupułów, często powieszone są znaki zakazu. Dlatego jesteśmy bardzo dumni z naszych zdjęć, które chytrze wykonaliśmy w środku nocy na 10 minut przed zamknięciem  onsenu w naszym hotelu w Beppu (nie było oficjalnych zakazów, więc prawa nie złamaliśmy). Zapraszamy do środka!

Jeszcze zanim wejdziemy do przebieralni często musimy zdjąć buty i dalej przemieszczać się na bosaka. Przed wejściem w lepszych onsenach otrzymujemy również ręcznik, a tam gdzie tak nie rozdają ich za darmo, często można je wypożyczyć za niewielką dodatkowa opłatą. Potem drogi się rozwidlają, a oddzielne pomieszczenia oznaczone są zasłonami. Damska jest zwykle czerwona, a męska zielona/czarna/niebieska. Zazwyczaj jednak nawet w mniejszych lokalnych onsenach odmiennym kolorom towarzyszyły też napisy po angielsku.

Za kurtynami znajdują się przebieralnie, a właściwie bardziej rozbieralnie. Do onsenu bowiem wchodzimy nago, dzierżąc w dłoni jedynie mały „ręcznik skromności” („modesty towel”). Ubrania zostawia się w specjalnych koszach lub szafkach. Bardziej cenne rzeczy za dodatkową opłatą możemy zostawić też w szafkach zamykanych na kluczyk, który przymocowany do gumowej bransoletki, zabieramy ze sobą do kąpieli. Rzadko jednak widzieliśmy, aby ktoś z Japończyków korzystał z tej opcji. Zanim jednak wejdziemy do onsenu pozwolę Foce Meli porozpływać się (przypadek?) nad tym, jak owe przebieralnie potrafią być wyposażone.

Wszystko oczywiście zależy od miejsca, do którego trafiliśmy. Standardem we wszystkich miejscach są mini toaletki z lustrem, często z dodatkowymi umywalkami. Tam też leżą suszarki do włosów. Do bardziej luksusowych onsenów możemy wybrać się nie zabierając właściwie żadnych własnych rzeczy, bo wszystko czego możemy potrzebować dostaniemy na miejscu. Znajdziemy tam bowiem mleczka do demakijażu, dodatkowe kosmetyki do mycia twarzy czy szczotki do włosów. Jak również kremy i balsamy do ciała. Słyszałam również o onsenach, (choć sama w takim nie byłam) gdzie poza wszelkimi kosmetykami do demakijażu i pielęgnacji otrzymamy też kosmetyki kolorowe, aby po relaksie w onsenie móc ponownie wykonać makijaż.

Bezpośrednio z przebieralni wchodzi się już do sali z onsenem. Tam pierwsze kroki powinniśmy skierować pod prysznic – przed moczeniem się trzeba się dokładnie umyć. Prysznice są umieszczone na ścianach, a w większych onsenach nawet w rzędach. Zgodnie z tradycją, przed każdym prysznicem stoi krzesełko, aby myć się na siedząco. Czekają tam też na nas kosmetyki – co najmniej mydło, choć w większości miejsc, które odwiedziliśmy, w zestawie były też zwykle szampon i odżywka do włosów.

Po umyciu się możemy wejść do wody. Znajdujemy mniej zajęte miejsce i siadamy. No i się moczymy. W zależności od onsenu możemy mieć mniejszy lub większy wybór „basenów”. Nam zdecydowanie najbardziej podobają się te na świeżym powietrzu, gdzie gorąca woda styka się ze świeżym, chłodniejszym powietrzem. Woda może mieć różną temperaturę, jednak zawsze jest bardzo gorąca. Zwykle jest to około 40 stopni. Jeśli chodzi o rzeczy, których nie powinno się robić w onsenie to picie alkoholu, czy zbyt głośne rozmawianie. Do onsenu nie zostaniemy też wpuszczeni, jeśli posiadamy tatuaż.

A jeżeli chodzi o kwestię nagości, to budzi ona emocje jedynie za pierwszym razem przez pierwsze kilka minut. Pewien komfort psychiczny daje noszony ręcznik, którym Japończycy osłaniają się zmieniając miejsce. Problem „gdzie w basenie położyć ręcznik” Japończycy rozwiązują zwykle przewiązując go na czole, robiąc sobie z niego turban, bądź po prostu kładąc złożony na czubku głowy. Wyglądają wtedy iście dostojnie.

Kiedy już naprawdę nie będziemy mogli wytrzymać z gorąca, kończymy relaksowanie. Zdrowej onsenowej wody nie trzeba spłukiwać, chociaż niektórzy to robią. Bardzo ważne jest to, żeby przed powrotem do przebieralni dokładnie wytrzeć się noszonym ze sobą ręcznikiem. Raz tego nie zrobiłem i po chwili do męskiej przebieralni wpadła pani (!!!) i poczęła sumiennie wycierać wszystkie krople z podłogi, co chwilę spoglądając na mnie i kręcąc głową. Tego doświadczenia nie polecam.

Onseny są różne, a ceny tych które my zwiedziliśmy wahały się od 300 do 1000 jenów (ok. 9 do 30 zł). Zwykle baseny męskie są zupełnie oddzielone od damskich, ale zdarzają się także onseny mieszane, w których kobiety kąpią się z mężczyznami. Do jednego takiego nawet się udaliśmy, ale… okazało się, że poza nami nie ma tam nikogo. O poszczególnych onsenach poopowiadamy jeszcze później, a tu na koniec zamieszczamy zdjęcie jednego z najciekawszych.

Dane: Onsen w „Nishitetsu Resort Inn Beppu”
http://www.booking.com/hotel/jp/nishitetsu-resort-inn-beppu.en-gb.html
Cena:
300-1000 ¥ (ok. 9-30 zł)
Ocena fok: (4 / 5)

PS. Spotkaliśmy się również z inną szkołą korzystania z onsenu. Mianowicie – najpierw wchodzimy do wspólnego basenu, potem się myjemy, a potem wchodzimy jeszcze raz i się moczymy. Jak na załączonym niżej obrazku. Nie zaobserwowaliśmy tego jednak w praktyce.

17 Komentarzy

  • @Nie Za Daleko, tatuaże w Japonii to ogólnie dość delikatny temat. Często nie wpuszczą Cię też z takowym na przykład do restauracji, jeśli masz go w widocznym miejscu. Ogólnie chodzi o to, że japońska mafia, czyli yakuza słynie z obfitego tatuowania się i nie jest to wśród reszty społeczeństwa miło widziany symbol.

  • Hah, no i właśnie ze względu na tatuaż nie poszłam nigdy do onsenu, choć bardzo chciałam. A teraz, gdy zobaczyłam foczą relację i zdjęcia, to chciałabym jeszcze bardziej.
    Szczęśliwie Asia z btth oświeciła mnie ostatnio, że przecież można go śmiało np. zakleić plastrem… i po sprawie.
    Oby to przeszło następnym razem! 🙂

  • @Foka Mela: bardzo interesujące! Już widze jak ktoś budz grozę mając wytatuowanego np delfina hi hi hi 🙂
    @Love Travelling – ja w życiu bym nie wpadła! jednak najprostrze rozwiązania bywają najlepsze 😉

  • Dwa grosze moich obserwacji. 🙂
    Faktycznie, o ile lepiej nie zmywac dobrych mineralow z skory po kapieli w basenie (nie kazdy onsen ma takie bajery), to w praktyce tego nie zauwazylam. Powod? Podczas goracej kapieli bardzo poci sie skora glowy i japonki zwyczajnie potem myja wlosy (i tez cala reszte ciala).

  • @Ibazela, koniecznie zaklejaj ten tatuaż i się wybierz przy najbliższej okazji! Po tygodniu podróżowania po Kyushu mogę stwierdzić, że mimo sporego wysiłku podczas kolejnych dni, włóczenia się, wspinania, prawie w ogóle nie czułam zmęczenia czy jakiegoś bólu mięśni następnego dnia, który mi zwykle towarzyszy podczas takich wypraw. Jestem pewna, że to wszystko dzięki moczeniu się w tych cudownych źródłach. 🙂

  • @Szamanka, hmm… to prawda, też zauważyłam, że Japonki się często myły po moczeniu się w onsenie. Ale nie wszystkie. 🙂

  • […] 11. Nie afiszuj się z tatuażem. Jest to ściśle związane z byciem członkiem japońskiej mafii, więc wytatuowane osoby są traktowane jako mocno podejrzane. Lepiej zasłaniać tatuaż przed wejściem do restauracji czy innych miejsc publicznych. Nie zostaniemy też wpuszczeni z takowym do onsenu. […]

  • Uwielbiam. Mam rozpoczęty podobny post o onsenowej etykiecie, tylko cholera nie mam kiedy go skończyć 🙂
    A w Bepu, to zaliczyliśmy nie wiem ile tych onsenów – po kilka dziennie 😛 Cudowne miejsce!

  • „@Szamanka, hmm… to prawda, też zauważyłam, że Japonki się często myły po moczeniu się w onsenie. Ale nie wszystkie.”

    WHAT? Serio, niektóre nie myły się?! A to świnie! 😉
    Przecież, jeśli to nie jest sento ze „zwykłą” wodą, a prawdziwy onsen, to ta woda jest ze związkami siarki, i innymi różnościami. Jak się po tym nie wymyć? Ciuchy się mogą odbarwić w skrajnym wypadku 😛

  • Też nam się Beppu bardzo podobało. 🙂

  • @Asia, a więc mnie oszukali? 🙁 Nic mi się nie odbarwiło na szczęście. 😛

  • @Asia, my w Beppu to właściwie dwa, a taki prawdziwy to w sumie jeden, bo ten hotelowy, to pewnie tylko gorąca woda bez specjalnych właściwości była. Ale za to w Kurokawie spędziliśmy cały dzień się mocząc. A samo Beppu nam się bardzo podobało – z jednej strony ocean, z drugiej góry, czego chcieć więcej. 🙂

  • różnie to z tym myciem, ja z kolei słyszałem, że srebra (pierścionki i inne kolczyki) od tego się niszczą. ostatnim razem jak byliśmy w jp pisałem też u nas o kulturze onsenowania: https://www.facebook.com/bylemtutonyhalik/photos/a.1378460969042908.1073741828.1377519492470389/1528749387347398/

    a w beppu też miałem cały onsen dla siebie i wrzucałem filmik z moczenia się z widokiem na morze 🙂 https://www.facebook.com/bylemtutonyhalik/videos/1546348232254180/

  • @kondi, o! Spotkałam się gdzieś z instrukcją, żeby zdjąć biżuterię przed wejściem, ale nie wiązałam tego z tym, że może się popsuć. To cenna informacja!

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.