EXPERIENCE JAPAN #9: Mecz Baseballu

Zanim przyjechaliśmy do Japonii, o tutejszym sporcie wiedzieliśmy niewiele. Bazując na tym, co dociera do Polski, spodziewaliśmy się, że wszyscy szczupli sportowcy trenują skoki narciarskie, a ci mniej szczupli startują w zawodach sumo. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Adama Małysza nie zna tu nikt, a zawodników sumo nie ma chyba za wielu, bo według limitu kilogramów naszej windy, statystyczny Japończyk waży 65 kilogramów. Wszędzie, ale to wszędzie widać za to boiska do baseballu.

Tak jak w Polsce wszechobecny jest futbol, tak w Japonii wszyscy grają w baseball. Grają i dorośli i dzieci. Akurat w zeszłą sobotę odbywały się rozgrywki uniwersyteckie, w których drużyna naszego laboratorium grała w softball (taki baseball dla dziewczyn). Aby ćwiczyć wystarczy piłka i dwie rękawice, więc studenci często wychodzą grać na przerwach, żeby się trochę rozerwać. Prawie 50% Japończyków deklaruje, że ich ulubionym sportem jest baseball, a na mecze chodzą całe rodziny.

Na nasze szczęście właśnie z Fukuoki pochodzi najlepsza drużyna baseballowa całej Japonii – Fukuoka Softbank HAWKS. Plakaty z zawodnikami witały nas na lotnisku już w dniu przyjazdu. Wiedzieliśmy, że kwestią czasu było to, kiedy odwiedzimy stadion lokalnych jastrzębi – Fukuoka Dome. Ten dzień nastał wreszcie tydzień temu. Zanim pojawialiśmy się tam my, stadion słynął już z innych rzeczy. Od 2010 posiada największą powierzchnię telebimów HD z wszystkich stadionów świata, Frank Sinatra zaśpiewał na nim swoje dwa ostatnie koncerty w życiu, a w filmie dokumentalnym „Gamera: Guardian of the Universe” rozsuwany dach stadionu użyty został jako pułapka na pterodaktyle.

Nasza wycieczka na mecz zaczęła się jednak od falstartu, bo wybraliśmy się na zawody, które mimo 38561 miejsc na stadionie całe się wyprzedały. Nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego, kto będzie przeciwnikiem naszej drużyny w najbliższym meczu za tydzień – kupiliśmy na niego bilety. Biletów na sektor kibicowski nie chcieli nam jednak sprzedać i dostaliśmy kulturalne miejsca 432 i 433 w rzędzie 43.

Stadion robi ogromne wrażenie, głównie dlatego, że jest taki ogromny. 90% akcji dzieje się jednak na niewielkiej części boiska. Dobrze że nie znaliśmy żadnego z graczy, bo nie mieliśmy problemu z ich rozpoznawaniem. Pod koniec meczu potrafiliśmy jednak nawet z daleka rozpoznać naszego ulubionego zawodnika – Lee Dae-ho, czyli sympatycznego Koreańczyka, który nie należy do najszczuplejszych, ale udało mu się kiedyś w 9 meczach pod rząd zaliczyć home run, czyli walnąć piłkę tak mocno, żeby zdążyć zaliczyć wszystkie cztery bazy. Biorąc pod uwagę jego zdolności sprinterskie, nie mamy wątpliwości, że musiał wybić ją poza boisko.

Baseball jest ogólnie dość nudnym sportem. Statystycznie co minutę miotacz rzuca piłkę. Pałkarz stara się ją odbić. Wbrew temu, czego się spodziewaliśmy, udaje mu się to niezwykle rzadko – może z raz na 5 minut. Po tym następuje kilkanaście sekund emocji, ponieważ drużyna tego kolesia, który rzucał, stara się ją znowu złapać (to po co rzucał, chciałoby się zapytać). Pałkarz i czasem jego koledzy w tym czasie zaliczają bazy. Sytuacja, w której pałkarz uderzył piłkę na tyle mocno, żeby zdążyć przebiec 30 metrów do pierwszej bazy zanim piłkę złapano i odrzucono, zdarzyła się 23 razy w ciągu 200 minut. Tak, mecz trwał prawie trzy i pół godziny.

Ale widzowie nie mogą się przecież nudzić, bo sobie pójdą i nie wydadzą fortuny na drogie piwo na stadionie. Dlatego cała impreza obfituje też w sporo atrakcji pozasportowych. W przerwach między inningami (rundami) puszczana jest muzyka, a na wielkich ekranach wyświetlane są animacje, żeby było wiadomo, kiedy klaskać w rytm piosenki. Z kolei ulubionym momentem Foki Meli zdecydowanie był Hot Dog Race (wyścig hot dogów?), kiedy w przerwie w grze na murawę wybiegły maskotki. Metę wyznaczały cheerleaderki. Wygranej gratulujemy popcornowi.

Nasze miejsca położone były niedaleko trybuny zagorzałych kibiców, którzy cały czas śpiewali przy akompaniamencie instrumentów dętych i wystukiwali rytm między innymi za pomocą pokaźnych rozmiarów bębnów. Atrakcji było na tyle dużo, że można było nie zauważyć, że gracze wznowili już grę po przerwie. Koncentrację na meczu utrudniały w szczególności roznosiciele (a raczej głównie roznosicielki) piwa, napojów bezalkoholowych, a nawet lodów Haagen-Dazs, którzy co kilkadziesiąt sekund stawali przed sektorem i machając zachęcali do wydania kolejnych pieniędzy.

Po hot-dogi albo równie popularne na trybunach takoyaki (nie zapominajmy, że jesteśmy w Japonii, a nie USA) trzeba było wybrać się jednak samemu do jednej z wielu budek z jedzeniem na zewnątrz.

Jednym z najfajniejszych punktów meczu była akcja z balonami wypuszczanymi w trakcie siódmego inningu po oficjalnym odśpiewaniu hymnu naszej drużyny. Aby uczestniczyć w zabawie, tak jak reszta kibiców kupiliśmy balony i w odpowiednim momencie wypuściliśmy w niebo. Efekt robił wrażenie.

Ogólnie jak na Japonię przystało, było bardzo amerykańsko. Nasza drużyna rozgromiła rywali 11:1 zaliczając 3 home runy. Na koniec z okazji zwycięstwa były nawet fajerwerki pod zamkniętym dachem. Mimo że mecz był trochę nudny, oprawa i piwo zrobiły swoje i miło spędziliśmy czas. Warto było przejść się na mecz, choćby po to, żeby zobaczyć czym ci Amerykanie tak bardzo się ekscytują.

Dane: Fukuoka Yahuoku! Dome
http://www.softbankhawks.co.jp/global/english/index.php
Cena:
od 3000 ¥ (ok. 90 zł)
Ocena fok: (3 / 5)

2 Komentarze

  • Bo żeby wariować na punkcie baseballu, to trzeba dokładnie znać zasady, które niby nie są skomplikowane, ale coś nie mogę ich zaczaić. Coś mi niby Pan Sól tłumaczył, ale niespecjalnie umiem zapamiętać. No i kibice są normalni, dlatego można spokojnie na wypad rodzinny wyskoczyć.

    A jak grają Hanshin Tigers z Giantami z Tokio to u nich w domu emocje są porównywalne do meczu Polska-Rosja, czy Polska-Niemcy 😉

  • @PodróżeJaponia, ja czytałam o zaadach przed tym wypadem, ale i tak większość odkrywałam tak naprawdę dopiero w trakcie meczu i miałam straszną satysfakcję, jak zaczynałam rozumieć coraz więcej. 😀 I faktycznie mi się bardzo podobało, że był taki przekrój wieku – od staruszek po takie kilkumiesięczne maluszki. 🙂

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.