Misie czy tygrysy?

Jako, że jesteśmy w Fukuoce już od miesiąca, a do tej pory nie widzieliśmy jeszcze żadnych fok, postanowiliśmy poszukać ich w miejscu, w którym definitywnie spodziewaliśmy się je spotkać. Wybraliśmy się do zoo.

Zoo w Fukuoce położone jest na niewielkim obszarze usytuowanym na wzgórzu. Jego twórcy nieźle poradzili sobie jednak z zagospodarowaniem przestrzeni tworząc w zoo wiele poziomów.

Jedną z niewątpliwych zalet tego rozwiązania są z pewnością widoki. Z jednego miejsca mogliśmy podziwiać słonia, miasto i góry. Cieszyłyby nas pewnie bardziej, gdybyśmy nie musieli najpierw na to wzgórze się wdrapać. Poza widokami pozwalało to oglądać zwierzęta z wielu perspektyw. Nie często ma się na przykład okazję popatrzeć z góry na żyrafę.

Proszę Państwa – oto miś. Najpierw mogliśmy podziwiać go z góry. Widoczne na zdjęciu drabinka i pomost wskazują na to, że gdyby tylko chciał mógłby się na nie wspiąć, a my oglądalibyśmy go z odległości niecałych 2 metrów. Ale nie chciał. A to szkoda.

Na szczęście na dole znaleźliśmy tajemny tunel, którym dało się wejść niemalże do środka misiowego wybiegu, gdzie można było się poczuć jak na safari za krzakiem. Tam też okazało się, że miś jak wszyscy w Japonii jest bardzo szczupły. Podobno przygotowuje się do maratonu.

Wciąż zapatrzeni w misia nie zauważyliśmy, jak półtora metra nad głową pojawił nam się inny zwierz.

Właściwie to my pojawiliśmy się pod nim, bo on w ogóle się nie ruszał. Przez kratę wystawało jego piękne futro i bardzo chcieliśmy go pogłaskać, ale baliśmy się, że odgryzie nam palce.

Niestety koty są nie tylko najpiękniejszymi, ale też najmądrzejszymi zwierzętami na świecie (przynajmniej według Foki Oskara), dlatego prawie wszystkie spały. Najśliczniej drzemał kot bengalski.

Tablice informacyjne pokazywały jednak, że często zakłada śliniak i je jaszczurki, zające i małe ptaki. W Japonii też ryby.

Spał niestety także kot Tsushima, rzadki gatunek kotów, żyjący tylko na wyspie Tsushima. No i czasem w zoo. Podobno w tym roku w zoo w Fukuoce urodziły się w niewoli pierwsze młode od 2011 roku.

O dziwo to duże koty okazały się bardziej zabawowe. Tygrys ze swoimi piłkami siedział w jakuzzi.

Lew bawił się koło szyby.

Szkoda, że nie mogły pobawić się razem. Kto wie, może urodziłby im się mały tyglew.

Wiele spodziewaliśmy się też po wydrach. Ich wybieg naprawdę robił wrażenie. Z otwartego terenu mogły wbiegać tunelami do wnętrza budynku, wybiegać z powrotem, wchodzić po drabinkach, kąpać się w wodzie i robić różne inne szalone rzeczy.

Niestety wolały spać na wywiewie zimnego powietrza.

Wybieg pingwinów nie różnił się zbytnio od tego z warszawskiego zoo. Zastanawialiśmy się więc, czy tak jak u nas japońskie dzieci, pokazują je sobie palcem, krzycząc „O, zobacz! Kowalski sensei!”. W pobliżu nie było jednak żadnych dzieci, więc nie wiemy, czy „Pingwiny z Madagaskaru” dotarły i tutaj.

Po japońskim zoo spodziewaliśmy się trochę więcej egzotyki, jednak jedynymi zwierzętami japońskimi z nazwy były makaki. Jako rodowici mieszkańcy kraju mają tu specjalne przywileje, jak między innymi zjeżdżalnia czy huśtawka w kształcie krowy.

Niestety dość często robiło nam się w zoo smutno. Nie wszystkie zwierzęta miały bowiem wyremontowane i przestronne wybiegi. Ponurym przykładem był pawian, którego klatka przywodziła na myśl głęboki PRL. Pawianowi pozostawało patrzenie przez okno na wydry, które znajdowały się obok.

W zoo nie zabrakło polskich akcentów, znaleźliśmy bowiem prawdziwe bociany. Na klatce była informacja, że bociany obarczane są czasem winą za przynoszenie dzieci. Sami zainteresowani podchodzili jednak do tego sceptycznie.

Ostatecznym rozwiązaniem tytułowej kwestii jest zwierzę z naszej zagadki. A dokładniej dwa zwierzęta.

Okazuje się, że te sympatyczne zwierzaki, wyglądające jak połaczenie niedźwiedzia z kotem to po prostu niedźwiedziokoty, a po angielsku „bearcat”. Alternatywna nazwa to binturongi, ale jest zdecydowanie przekombinowana. Tu jeszcze na osobnym zdjęciu.

Mimo usilnych prób nie znaleźliśmy żadnej foki. Z tego co nam wiadomo pozostajemy zatem jedynymi fokami w Fukuoce. To dobrze, nie musimy przynajmniej z nikim walczyć o domenę.

Mówi się, że lew jest królem dżungli, ale królem zoo w Fukuoce bezapelacyjnie jest ten goryl.

Czyż nie wygląda majestatycznie?


Foki radzą:

  • RADA 19
    Nie sądź, że w Japonii uda Ci się zamówić taksówkę. Chyba, że wcześniej nauczysz się japońskiego.
  • RADA 20
    Jeżeli chcesz zobaczyć występ czirliderek i boysbandu pójdź na obchody święta zmarłych przed najbliższą świątynią.

3 Komentarze

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.